Uważnym wzrokiem mierzyła postać skulonego we fotelu mecenasa, który nie odzywał się ani jednym słowem. Co chwilę poprawiał jedynie opadające z nosa okulary. Maddie dostrzegła jego trzęsące się dłonie, które szybko ułożył na kolanach i wyprostował się, aby nadać swojej postawie nieco więcej stanowczości. Dziewczyna uniosła do góry znacząco brew i w tym samym momencie mężczyzna wypuścił nerwowo powietrze z ust spuszczając nisko ramiona.
-Przepraszam - mruknął niewyraźnie, jednak ona nadal milczała.
Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego człowiek, któremu jej ojciec powierzył całe swoje zaufanie zachował się w tak bezczelny sposób. Ian obdarzył swojego prawnika ogromną wiedzą na temat hotelu i wszelkich jego aktów prawnych, a on po jego śmierci postanowił to wykorzystać. Czy na swoją korzyść? Maddie nie miała bladego pojęcia. Wiedziała tylko jedno. Musiała pozbyć się fałszywego pracownika do którego straciła wszelkie resztki zaufania.
-Zawiodłam się na panu, panie McCall - powiedziała spokojnie obracając w dłoniach pióro. - Potrafię zrozumieć interes Luke'a w sprzedaży hotelu, ale nie wiem, dlaczego to pan chciał mu w tym pomóc. Potrzebuje pan pieniędzy? Wystarczyło przyjść do mnie i o tym porozmawiać. Chce wyjaśnień - dodała podnosząc nieco ton głosu, a zlękniony mężczyzna poruszył się nerwowo na swoim miejscu.
-Ja... - zaczął niepewnie widząc wyczekujący wzrok młodej kobiety. - Znałem sytuacje tego hotelu jak własną kieszeń. Wiedziałem, że dwójka młodych ludzi nie poradzi sobie z prowadzeniem tak dużej firmy. Sprzedaż wydawała mi się jedynym dobrym rozwiązaniem.
-Wydawała się panu? - Powtórzyła z kpiną. - Cóż, mnie się wydaje, że pana kariera w tej firmie właśnie się skończyła - oznajmiła przybliżając się w stronę leżących przed nią dokumentów. - Nikt nie będzie spiskować za moimi plecami, tym bardziej, jeżeli w grę wchodzi całe moje życie. Zapewniam pana, że my, młodzi ludzie, zdecydowanie poradzimy sobie z prowadzeniem tego hotelu. Nie bez powodu ojciec powierzył go mnie i Jai'owi. Nigdy nie powinno się panu "wydawać", że może być inaczej. Proszę jednak znać moje dobre serce. Udane i owocne lata pracy moim ojcem wpłynęły na dobre świadectwo pracy, które pan otrzyma. Osobiście twierdzę, że nie chcę, aby miał pan cokolwiek wspólnego z Empire Hotel.
Maddie podpisała szybko wypowiedzenie mecenasa i zbierając wszystkie potrzebne dokumenty podała je mężczyźnie, który właśnie stracił pracę.
-Nigdy nie działałem na niekorzyść hotelu - powiedział wsuwając dokumenty do swojego nesesera.
-Działał pan ma moją niekorzyść. Dowiedzenia, panie McCall - powiedziała wstając ze swojego miejsca. - Zna pan drogę do wyjścia - dodała nie patrząc już w stronę mężczyzny.
Kiedy drzwi od jej biura zamknęły się, dziewczyna opadła na swój fotel i złapała głęboki wdech. Może i pozbyła się jednego problemu, jednak czekały na nią kolejne. chwytając w swoje dłonie leżący na biurku telefon odszukała w kontaktach zapomniany numer, który na jej szczęście jeszcze znajdował się w pamięci urządzenia. Z odrobiną zawahania wcisnęła zieloną słuchawkę i odczekała kilka długich sygnałów połączenia, aż w końcu usłyszała znajomy jej głos.
-Dan, słucham - odezwał się monotonnie i od razu zrozumiała, że pracował.
-Maddeline Montgomery z tej strony - zaczęła niepewnie pomijając swoje obecne nazwisko, nie będąc pewna, czy mężczyzna rozpozna ją.
-Maddie - zdziwił się projektant, a ton jego głosu od razu zdawał się być bardziej zainteresowany jego rozmówcą. - Coś się stało?
-Pamiętasz, kiedy powiedziałeś mi, że chcesz, abym nie myślała o tobie, jak o złym człowieku? Masz szansę odkupić swoje winy.
-O co chodzi?
-Potrzebuję informacji o Nathanie i tego, co dzieje się z domem mojej mamy w Londynie.
-To nie jest takie proste. Po całej tej sytuacji z pokazem mody zerwałem z nim umowę. Nie mam z nim żadnego kontaktu.
-To ważne, Dan.
-Dobrze, w porządku - odparł szybko. - Daj mi chwilę, a dowiem się co i jak.
-Liczę na ciebie.
~~~~
Uśmiechnął się do swojej mamy, która pomachała w ich stronę. Kobieta zajmowała miejsce przy jednym ze stolików w hotelowej restauracji. Humor Jai'a od razu uległ pogorszeniu, gdy zobaczył obok rodzicielki swojego brata. Luke pochwycił jego spojrzenie i momentalnie spuścił wzrok. Maddie wspomniała o dzisiejszym obiedzie, jednak nic nie mówiła, że pojawi się na nim jego starszy brat. Jai westchnął nerwowo ściskając mocniej dłoń dziewczyny. Maddie spojrzała na niego i widząc jego uniesioną brew uśmiechnęła się niewinnie. Poklepała go lekko po ręce i pociągnęła w stronę czekającej na nich rodziny.
-Dzień dobry! - Przywitała się radośnie całując czule policzek kobiety.
-Witajcie kochani.
Jai uścisnął mamę starając się ignorować postać swojego brata. Usiadł obok Maddie i z obojętnym wyrazem twarzy zaczął przeglądać kartę dań. Nagle opuścił go wszelki apetyt. Bez większego zainteresowania wyłapywał z rozmowy obu pań pojedyncze zdania. Kiedy Maddie opowiadała swojej teściowej nowinki z ich wspólnego życia pod jednym dachem i dziwnych przyzwyczajeń chłopaka, jej dłoń wylądowała na jego udzie. Jai poruszył się na swoim miejscu i spojrzał na nią. Albo zrobiła to całkowicie przypadkowo, albo doskonale potrafiła ukryć przed jego rodziną to, co działo się pod stołem.
Sunąc swobodnie po jego ciemnych spodniach zjechała dłonią do wnętrza jego ud, które automatycznie rozsunął siadając wygodniej na krześle. W jednej chwili pochwycił spojrzenie swojego brata, który spoglądał na nich z dziwnym wyrazem twarzy, a kiedy na jego usta wstąpił prawie niewyraźnie uśmieszek, Jai odchrząknął znacząco splatając swoje palce z dłonią Maddie. Dziewczyna zacisnęła usta w cienką linię próbując pohamować swój uśmiech. Jeżeli zależało jej na tym, aby odwrócić uwagę od faktu, że nie powiedziała mu o obiedzie również z Luke'em, to zdecydowanie jej się to udało. Brunet na chwilę zapomniał o tym, że jego brat próbował postąpić tak bardzo nielojalnie wobec niego. Szybko jednak w jego głowie zrodziły się myśli dotyczące tego, co będzie musiał powiedzieć bliźniakowi podczas ich rozmowy. Kiedyś przecież musieli o tym porozmawiać. Jai miał nadzieję, że skoro Maddie udało się porozumieć z jego bratem, to może on również zda się na taki krok.
-Dlatego pomyślałam, że mogłabym pojechać na kilka dni do Londynu - z zamyślenia wyrwał go głos Maddie. Spojrzał na nią raptownie i zmarszczył brwi.
-Nie możemy sobie pozwolić na wakacje. Dobrze o tym wiesz - oznajmił spoglądając w jej oczy.
-Jai - zaczęła. - Minęła kolejna rocznica śmierci mojej mamy. Przez całe to zamieszanie z hotelem nie mogłam tam pojechać. Planowałam to już dużo wcześniej. Rozmawiałam o tym nawet z tatą, zanim on... - zamilkła spuszczając wzrok. Brunet potarł z pocieszeniem jej dłoń i po chwili ucałował ją czule.
-Po prostu nie możemy zostawić Empire nawet na kilka dni - wyjaśnił. - Już raz poleciałaś sama do innego państwa. Myślisz, że będę sobie tak spokojnie tutaj siedział, wiedząc, że podróżujesz sama i może ci się coś stać?
-Jai...
-Nawet o tym nie myśl - momentalnie przerwał wypowiedź Luke'a, który w końcu postanowił zabrać głos i się do niego odezwać.
-Kochanie, wydaje mi się, że Maddeline powinna odwiedzić swoje rodzinne miasto. Uwzględniając okoliczności to całkiem wskazane, aby udała się do Anglii.
-Mamo, to nie jest Melbourne. Londyn to prawie drugi koniec świata.
-Dobrze wiesz, że wcześniej latałam między Los Angeles a Londynem we wakacje. Nie musisz się tym tak przejmować. Poradzę sobie. poza tym, kto ci powiedział, że polecę sama? - Jai spojrzał na brata mrużąc gniewnie oczy. Już chciał coś powiedzieć, jednak dziewczyna szybko go uprzedziła. - Lynn chciała wziąć urlop. Jeszcze z nią nie rozmawiałam, ale na pewno zgodzi się mi towarzyszyć.
-Lynn? - Zdziwił się. - Porozmawiamy o tym później - dodał po chwili.
-Dobrze, w takim razie zjedzmy coś - dziewczyna uśmiechnęła się ciepło, a wszyscy skinęli zgodnie głową.
~~~~
Wcierając w dłonie krem nawilżający spojrzała na bruneta, który właśnie wszedł do sypialni. Jai nie poruszał więcej tematu wyjazdu swojej żony. Nawet jeśli miało jej nie być zaledwie kilka dni już teraz zaczynał się martwić. Wiedział, że Maddie i tak postawi na swoim, jednak on nie był przekonany o słuszności jej pomysłu. Nadzwyczajnie w świecie bał się o nią. Ona sama doskonale o tym wiedziała i gdy tylko zauważyła jego zacięty wyraz twarzy i zaciśniętą szczękę, uśmiechnęła się w jego stronę.
-Jai, nie zachowuj się tak.
-Jak? - Zapytał spoglądając na nią przez ramię. Odwrócony do niej plecami siłował się z zapięciem swojego zegarka, które w przypływie zdenerwowania nie chciało z nim współpracować.
Poczuł, jak materac unosi się za sprawą tego, że Maddie przybliżyła się do niego i objęła rękami jego ramiona. Położyła swój podbródek na jego ramieniu i westchnęła.
-To tylko kilka dni - powiedziała cicho całując go w szyję, jednak on chwycił jej ręce i odsunął od siebie.
-Dziwi cię to, że się martwię? - Zapytał odwracając się w jej stronę.
-Niepotrzebnie.
-Maddie, wolałbym lecieć z tobą, jednak nie mogę zostawić firmy. Wybacz, jeżeli Lynn nie jest dla mnie wystarczającym ochroniarzem twojego losu.
-Nie uważasz, że trochę przesadzasz? Powtarzam ci, że wcześniej już latałam między kontynentami. Poza tym nie potrzebuje żadnego ochroniarza, Jai - zaśmiała się pocierając kciukiem jego już nieco szorstki, nieogolony policzek.
-A co z Empire Hotel? Mam się nim zajmować sam? Dobrze wiesz, że to nie jest takie proste. Twój tata nie chciał mnie zostawić samego ze sprawami firmy nawet na jeden dzień.
-Może Luke...
-No jeszcze czego! - podniósł głos. - Czy ty się w ogóle słyszysz? Luke chciał nas sprzedać! Mam podsunąć pod jego ręce dokumenty Empire Hotel? Za żadne skarby świata.
-On żałuje.
-Och, powiedział ci to? - Zaśmiał się gorzko. - Macie cholernie dobre tematy do rozmów.
-Przynajmniej jakieś mamy, bo ty nie chcesz nawet przywitać się z własnym bratem - odgryzła się i zajęła swoje miejsce na łóżku. Zbyt energicznie przetrzepała dłonią pościel. - Chyba zbliża ci się okres, bo jesteś nie do wytrzymania.
-To twoja działka.
-Zamknij się - warknęła w jego stronę, po czym odwróciła się do niego plecami układając wygodnie poduszkę pod głową.
-Nie powierzę Empire Hotel w ręce Luke'a. Nie po tym, co chciał nam zrobić.
-Myślałam, że w łóżku nie rozmawiamy o sprawach firmy - oznajmiła chłodno, zrzucając ze swojej talii jego dłoń.
-Czy to nasza pierwsza, małżeńska kłótnia?
-Nie wiem. Sam zdecyduj. Przecież ty wszystko wiesz najlepiej.
-Dobranoc - westchnął po chwili i zgasił nocną lampkę.
Ciemność i głucha cisza zapanowała w sypialni. Każde z nich po swojej stronie łóżka. Z dzielącą ich nieprzyjemną przestrzenią. Z dala od siebie. Z dziesiątkami niewypowiedzianych słów, które jeszcze bardziej mogły pogorszyć sytuację. Ale przecież każde z nich chciało, aby było już coraz lepiej.
Cudny :)
OdpowiedzUsuńKoniec taki szorstki.:C ale rozdział wspaniały <333 oby się między nimi przez ten wyjazd nie skrzaczyło.:/
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział??
OdpowiedzUsuń