EMPIRE FANFICTION JAI BROOKS

Opowiadanie typu fanfiction w roli głównej jai brooks!

MOJE STRONY

POLECAne strony

wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział 23.
   Głucha cisza zalegała w słuchawce od kilku dłuższych chwil. Jai przetarł oczy wzdychając ciężko. Już po raz setny próbował dodzwonić się do Maddie, która jak na złość nie odbierała telefonu. Z resztą nic w tym dziwnego, bo dziewczyna przeważnie miała z tym problemy i kiedy brunet próbował się z nią skontaktować, ona nie odbierała. Powodem tego był albo brak telefonu albo niechęć. Tym razem chłopak miał wrażenie, że właśnie nie chce odebrać on niego telefonu. Powoli zaczynał wariować, ponieważ wczorajsze wydarzenia nadal odtwarzały się w jego głowie wbijając kolejne bolesne szpilki w jego serce. On, Jai Brooks, otworzył się przed nią, a ona tak po prostu wyszła z jego bratem. Powinien nienawidzić ich oboje, ale nie potrafił. Sam nie wiedział dlaczego. Może był za bardzo zmęczony walką z bratem, a do Maddie czuł zdecydowanie coś silniejszego niż nienawiść. W końcu wyznał jej miłość. Całkowicie nie chciał myśleć o tym, że ona po prostu wyjechała. Tak. Maddie wyjechała wczoraj wieczorem powierzając firmę pod jego opiekę na kilka dni. Bez najmniejszego słowa wyjaśnienia opuściła Los Angeles i wyleciała do Australii.
   Jai zaczynał tracić zmysły, ani ona, ani jego kochany braciszek nie raczyli wyjaśnić mu, co tak naprawdę się dzieje. Brunet podniósł wzrok na swojego brata bliźniaka, który siedział naprzeciw niego i przeglądał coś w swoim telefonie nie zwracając uwagi na niego. Jedynym plusem zniknięcia dziewczyny był fakt, że poleciała bez Luke'a. Jai w głębi duszy cieszył się z tego, jednak gdzieś kryło się małe ziarenko przerażenia. Wiedział, że dziewczyna nie powinna podróżować sama. W szczególności tak daleko, do całkiem obcego kraju. Poza tym podejrzewał, że Luke nadzwyczajnie w świecie mógł ją oszukać i naopowiadać Maddie nie wiadomo jakich rzeczy. No właśnie, ale jakich?
-Skoro ta sprawa ma ze mną coś wspólnego, dlaczego do jasnej cholery nie powiesz mi o co chodzi? - odezwał się przerywając ciszę.
Luke podniósł na niego swój wzrok znad wyświetlacza telefonu i uśmiechnął się leniwie.
-Cierpliwości, braciszku.
-Dla ciebie straciłem ją już dawno.
-Nie bądź niemiły - upomniał go. - Staram się naprawić swoje zachowanie, a ty cały czas prowokujesz mnie do kłótni. Nie wiem, jak Maddie z tobą wytrzymuje - westchnął kręcą zrezygnowany głową, po czym powrócił wzrokiem do swojego telefonu.
   Jai odrzucił swoją komórkę na środek biurka i podszedł do niewielkiego barku, z którego wyciągnął butelkę czystej wódki. Postawił ją przed bratem i sięgnął po dwa kieliszki. Luke spojrzał na niego unosząc do góry brwi, jakby nie do końca wiedział, co Jai zamierza. Brunet odkręcił korek i zapełnił kryształy, po czym podniósł jeden z nich i podał bratu. Luke zmierzył jego gest uważnym wzrokiem, na co Jai przewrócił oczami.
-Każdy z nas musi przyznać, że źle zaczęliśmy tą znajomość - wzruszył ramionami. - Jesteśmy braćmi i pora, aby jak bracia się zachowywać.
-Chcesz się pogodzić? - zapytał ze zdumieniem.
-Właściwie to my nigdy nie byliśmy pokłóceni. Nazywam się Jai Brooks i jestem twoim młodszym bratem bliźniakiem. Nasi rodzice postąpili źle rozłączając nas, ale to nie my musimy ponosić winy za ich błędy. Ani ty, ani ja nie mieliśmy wpływu na to, co stało się dwadzieścia lat temu. Czy tego chcesz, czy nie, mam zamiar się z tobą napić, bo jesteś moją jedyną najbliższą rodziną. Nie licząc mamy, o której nic nie chcesz mi powiedzieć - powiedział na wydechu nie pozwalając ani na moment przerwać swojej wypowiedzi.
   Luke chwycił trunek w swoją dłoń i po symbolicznym zderzeniu się szkła oboje w sekundzie wypili jego zawartość.
-Nazywam się Luke Brooks i jestem twoim starszym bratem bliźniakiem. Nasz ojciec zachował się jak ostatni dupek zostawiając mamę. Nie ważne ile dobrego zrobił dla ciebie, dla innych, w moich oczach nigdy nie zyska na wartości. Skrzywdził osobę, którą kocham najbardziej na świecie i nigdy mu tego nie wybaczę. Mama mieszka w Australii.
   Jai spojrzał na Luke'a unosząc wysoko brwi i otwierając szerzej oczy ze zdumienia. Przez kilka sekund analizował ostatnie zdanie wypowiedziane przez bliźniaka. Luke jak gdyby nigdy nic ponownie zapełnił kieliszki i rozsiadł się wygodniej na fotelu. Brunet uśmiechnął się szeroko nadal nie dowierzając na jego słowa.
-Czy Maddie... - zaczął.
-Tak - przyznał Luke. - Poleciała tam, aby się z nią spotkać.
-Dlaczego ja nie mogłem tego zrobić? - zapytał nieco zawiedziony, jednak w głębi duszy czuł ogromną radość.
-Jeszcze wtedy się nienawidziliśmy. Maddie była najbardziej obiektywną osobą z całej naszej trójki.
   Jai podejrzewał, że wizyta dziewczyny w rodzinnym mieście ich matki na pewno zaowocuje nowymi wydarzeniami, na które on już zaczynał się przygotowywać. Kiedy jako dziecko często wypytywał ojca o swoją rodzicielkę Morris zawsze zbywał go jakimiś w biegu wymyślonymi niuansami. Z czasem Jai przestał zastanawiać się, kim tak naprawdę jest jego matka, jak wygląda, co przekazała mu w genach, czy jest do niej chociaż trochę podobny, gdzie mieszka, czy za nim tęskni. Im chłopak był starszy tym bardziej ta kobieta była dla niego jak najbardziej obojętna, aż w końcu przestał myśleć o niej absolutnie. Tak, jakby nie żyła, w ogóle nie istniała.
   Reszta dnia była tym, co obaj bracia powinni mieć przez całe swoje życie. Luke opowiadał bliźniakowi o ich rodzicielce, jej upodobaniach, wyglądzie i sposobach, jakimi go wychowywała. Jai natomiast starał się przekazać bratu wszystko to, co działo się w jego młodzieńczym życiu. Mimo tego, iż żaden z nich nie przyznał się przed sobą, że oboje potrzebowali bliższego poznania siebie, każdy z nich wrócił do swojego mieszkania pełen nadziei. Nadziei na lepsze dni, które miały rozpocząć się już od jutra. Wszelkie mury nienawiści runęły szybciej niż ktokolwiek mógłby podejrzewać. Bracia nawiązali ze sobą nić porozumienia, która w końcu miała rosnąć w siłę i umacniać się, aby już nigdy nikt jej nie przeciął. Kiedy Los Angeles zasypiało zmęczone całodniowym pędem codziennych spraw nikt nie pomyślał o jednej, chociaż bardzo istotniej sprawie, a mianowicie o udziałach Empire Hotel. Nikt oprócz jednej drobnej kobiety, która przebywająca właśnie w swoim domu w Australii ze zdumieniem wpatrywała się w swojego gościa, który właśnie opowiadał jej o sytuacji, jaka działa się w Ameryce.
   Maddie popijała gorącą herbatę w małej, lecz przytulnej kuchni, która ozdobiona była białymi szafkami i kilkoma sprzętami, takimi jak lodówka, kuchenka oraz ekspres do kawy. Dziewczyna musiała przyznać, że mieszkanie pani Brooks było zdecydowanie niewielkie i skromnie urządzone. Pomimo tego jego właścicielka od razu przyjęła ją pd swój dach okazując swoją gościnność. Tak naprawdę nadal nie wierzyła, że mógł odwiedzić ją taki gość. Co więcej, kobieta była wstrząśnięta na wieść, że jej najstarszy syn, mógł ją okłamać i bez wyjaśnień odwiedzić swojego brata bliźniaka. Gdyby wiedziała, co Luke zamierza zrobić, już dawno wybiłaby mu ten pomysł z głowy. Wiedziała jednak, że jej syn był typem buntownika, który niekoniecznie słucha innych. Luke najbardziej słuchał samego siebie, nawet wtedy, kiedy jego wewnętrzny głos był niezdecydowany.
-Co masz zamiar zrobić z wym wszystkim? - Zapytała kobieta po wcześniejszym i dokładnym wysłuchaniu opowieści Maddie. Dziewczyna wzruszyła ramionami i złapała głęboki wdech.
-Nie wiem - wyznała. - Czuję, że wybierając jedną stronę ucierpi druga. Każdy zasługuje na lepszy los. Luke przez całe swoje życie nie miał nawet tyle, co jego brat w przeciągu miesiąca. Nie chcę tutaj pani obrazić, proszę nie mieć mi za złe tego, co powiedziałam. Po prosu wiem, że Jai miał się lżej. Z drugiej strony on sam nie miał mamy. Potrzebował tego uczucia, którym obdarzyła pani swojego starszego syna.
-Morris zawsze szczędził w uczuciach - pokręciła głową spuszczając wzrok.
-Nie przyjechałam tutaj, aby zyskać od pani pomoc w swoim problemie - wyjaśniła Maddie po chwili ciszy. - Czuję, że jest pani rozwiązaniem moich problemów.
-Co masz na myśli? - Zapytała uśmiechając się lekko.
-Proszę, aby zamieszkała pani w Los Angeles.
-Słucham? - Kobieta zaśmiała się nieco histerycznie i uciekła przed błagalnym wzrokiem dziewczyny.
-Tylko tak możemy rozwiązać nasze problemy. Luke nie zgodzi się opuścić miasto tak po prostu, po tym jak zdał się na poznanie brata. Jai natomiast, kiedy zna całą prawdę nie pozwoli, aby mieszkała pani tutaj sama.
-Tutaj jest mój rodzinny dom, całe moje życie. Nie mogę tego tak po prostu zostawić.
-Wiem, że proszę o zbyt wiele, ale nie robię tego dla siebie. Robię to dla nas wszystkich.
-Zależy ci na moich synach - zauważyła spoglądając na Maddie badawczym wzrokiem.
-Nie chcę wybierać - przyznała.
-Chyba już wybrałaś - oznajmiła kobieta uśmiechając się delikatnie.
-Chyba zrobił to za mnie mój tato.
-Wcale nie. Gdyby twoje serce nie podpowiedziało ci, dla kogo mocniej bije nigdy nie zależałoby ci na spełnieniu woli ojca.
-Proszę wrócić ze mną chociaż na kilka dni. Jai naprawdę chce panią poznać, a Luke nie darowałby sobie, gdyby cokolwiek poszło nie po jego myśli.
-Ja już sama nie nadążam za tokiem myślenia mojego syna. Raz widzę go tutaj, na kanapie przed telewizorem, a po kilku tygodniach dowiaduję się, że wcale nie wybrał się do swojego znajomego w stolicy Australii tylko do Los Angeles, aby odszukać brata. Kiedy dzwonił byłam przekonana, że jest w kraju. Musze poważnie się z nim rozmówić - pogroziła palcem, na co obie się zaśmiały.
-Tylko kilka dni - oznajmiła Maddie składając ręce w geście prośby.
-Dobrze - kobieta zaśmiała się, a w kącikach jej oczu dziewczyna dostrzegła pojedyncze łzy. - Tylko nie wiem, co mam ze sobą zabrać.
-Pomogę pani - zapewniła Maddie i obie wstały od stołu.
-Boże, zobaczę w końcu mojego syna - odparła bardziej do siebie, jednak Maddie z łatwością ją usłyszała i spojrzała w jej stronę.
   Kobieta potarła dłonie ze zdenerwowania i odetchnęła głęboko kierując się w stronę innego pokoju. Przechodząc obok Maddie cała drżała ze strachu i właśnie wtedy dziewczyna poczuła, że w końcu ich problemy znajdują swoje rozwiązanie, a ona sama wie, co chce w końcu zrobić, aby każdy był szczęśliwy.

~~~~

   Malutkie kółeczka sunęły po staranie wyczyszczonej podłodze Empire Hotel, a kobieta chłonęła swoim wzrokiem wnętrze hotelu, które nieco zmieniło się od czasu jej ostatniej wizyty tutaj. W gruncie rzeczy nienawidziła tego miejsca, ponieważ to przez nie rozpadła się jej rodzina. Teraz czuła, że dzięki niemu w końcu mogą odbudować się rodzinne relacje pomiędzy nią a synem oraz samymi bliźniakami. Cóż za ironia losu.
   Przełykając nerwowo ślinę podążała obok Maddie, która nie potrafiła ukryć swojego uśmiechu. Obie kobiety witały się ze wszystkimi pracownikami Empire Hotel, którzy byli nieco zdziwieni trzydniową nieobecnością właścicielki. Dziewczyna nie miała jednak zamiaru tłumaczyć się nikomu ze swoich postanowień. Obecnie, na jej barkach ciążył cały hotel i tylko ona mogła sprawić, że problemy wewnątrz w końcu się rozwiążą. Maddie ciągle ciekawiła reakcja bruneta na przyjazd jego matki. Wyjeżdżając trzy dni wcześniej z trudem wyprosiła u Luke'a, aby ten został na miejscu i poukładał swoje sprawy z bratem, zanim ich rodzicielka przybędzie do miasta. Dziewczyna miała wielką nadzieję, że bracia w końcu się pogodzili i zatarli za sobą wszelkie nieporozumienia. Bardzo chciała w to wierzyć i w końcu zobaczyć między nimi braterskie relacje. Już sama miała dosyć ich ciągłych kłótni i sporów. Momentem przełomowym była ich niedawna bójka. To waśnie wtedy dziewczyna postanowiła w końcu ogarnąć się i zaprowadzić porządek w codziennym życiu Empire Hotel. Wiedziała, że jeśli nie zrobi czegokolwiek w tym kierunku, wszystkie możliwości na zmiany wymkną jej się spod rąk. Wolała mieć wszelkie pola manewru, aż w końcu dotarło do niej, że jedynym rozwiązaniem wszelkich jej problemów będzie ponowne połączenie rodziny Brooks.
   Kiedy obie znalazły się na odpowiednim piętrze, gdzie mieściły się biura właścicieli Empire Hotel, pani Brooks chwyciła Maddie za nadgarstek tym samym zatrzymując dziewczynę. Maddie spojrzała na nią skoncentrowana i od razu dostrzegła w jej oczach strach.
-Będzie dobrze - zapewniła pocierając ramię kobiety i kiedy odwróciła się dostrzegła wpatrującego się w nie Jai'a.
   Ogromna cisza zaległa między nimi, a żadne z nich nie odezwało się nawet słowem. Ba! Żadne nie było w stanie nawet oddychać. Kiedy niespodziewanie drukarka na biurku Amelii ożyła wydając z siebie nieprzyjemne dźwięki drukowanych kartek, cała trójka spojrzała w stronę blondynki, na co ta uśmiechnęła się przepraszająco. Maddie drgnęła na miejscu, kiedy drzwi od jej biura zatrzasnęły się z hukiem, a ze środka wyszedł Luke. Spojrzał na bruneta, dopiero po chwili dostrzegając kobiety.
-Mamo! - Uśmiechnął się szeroko podchodząc do kobiety i zamykając ją w silnym uścisku swoich ramion.
   Wymienił z Maddie potajemne spojrzenie, po czym mrugnął do niej okiem, sprawiając że dziewczyna zarumieniła się. Wiedziała, co to oznacza i fala szczęścia oblała jej ciało. Spojrzała na Jai'a nie potrafiąc powstrzymać szerokiego uśmiechu, jednak ten nadal wpatrywał się w swoją rodzicielkę nie do końca dowierzając jej widokowi. Chłonął jej postać swoim zaciekawionym wzrokiem, ale w jego oczach wyraźnie można było dostrzec smutek, co nieco zmartwiło Maddie. Kiedy Luke ściskał swoją mamę na przywitanie, dziewczyna podeszła do bruneta i stanęła u jego boku. Szturchnęła lekko jego ramię swoim i dopiero wtedy Jai, jakby ocknął się z głębokiego zamyślenia. Spojrzał w niebieskie oczy Maddie i uśmiechnął się krótko. Luke wydawał się po raz pierwszy zawstydzonym tym, co działo się obok niego. Nie wiedział, jak ma się zachować, co więcej, nie wiedział jak zachowają się inni.
-Jai - usłyszeli zrozpaczony głos kobiety, która nie potrafiła już powstrzymać swoich łez. Słone krople spływały po jej policzkach. - Tak bardzo cię przepraszam - wyznała wpatrując się w syna błagalnym wzrokiem.
   Kiedy chłopak zrobił krok w jej stronę Maddie zorientowała się, że wstrzymuje powietrze. Brunet ruszył w stronę matki, a wszyscy spięli się nie do końca wiedząc, co tak naprawdę zrobi. Kiedy chłopak pochwycił swoją rodzicielkę w ramiona, Maddie dosłownie rozpłakała się głośno. Luke przewrócił oczami i objął dziewczynę ramieniem śmiejąc się lekko. Amelia zdawała się zaciągać cicho przy swoim biurku uważnie obserwując rodzinną scenę, a nikt  w tamtym momencie nawet nie myślał o hotelu. Teraz liczyła się tylko ta chwila, spędzona dokładnie w tymi ludźmi, którzy dopiero po latach mogli odzyskać to, co dawno temu stracili.
-Nie masz mnie za co przepraszać. Tak strasznie cieszę się, że tutaj jesteś  - powiedział Jai nie odrywając się od kobiety, która gładziła dłońmi jego plecy.
-Nigdy nie powinnam była cię zostawić - odparła, jednak Jai uciszył ją i mocniej przytulił się do rodzicielki.
   Maddie otarła mokre oczy od łez i pociągnęła głośno nosem zakładając ręce na piersi.
-Chyba nam się udało - usłyszała ciche stwierdzenie Luke'a obok siebie. Spojrzała na niego zaciskając usta w cienką linię, na które znowu próbował wkraść się szeroki uśmiech. Była tak strasznie szczęśliwa, że Jai pogodził się z bratem, a jej udało się sprowadzić ich mamę do miasta. W życiu nie miała lepszego dnia.
-Każdy z nas potrzebuje rodzinę - oznajmiła wpatrując się nadzieją w matkę z synem, którzy nie potrafili się od siebie odsunąć.
-Ty też jej potrzebujesz - usłyszała nad swoim uchem i przygryzła dolną wargę spoglądając na bruneta, który odwrócony do niej tyłem całkowicie pochłonięty był pierwszym spotkaniem z własną mamą.

______________________________

Nawet nie wiecie, jak bardzo jestem zadowolona z tego rozdziału. 

11 komentarzy:

  1. Aaaaaa!!!! Jejku cudowny rozdzial !!!!!!! W koncu doszlo do spotkania. nareszcie! Jak sie ciesze ! :3 juz nie moge doczekac sie nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny
    czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś/jesteście nominowana/e :)
    Zapraszam tutaj : http://janoskians-lifeisjustone.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiesz, ile emocji mną targało, kiedy do czytałam. Końcówka była taka wspaniała. To bardzo miłe, że Jai w końcu poznał swoją matkę, a w dodatku znalazł jakieś porozumienie z Luke'iem. A Maddie naprawdę się zmienia. Widać to. Dojrzała

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejciu kocham twoje ff! Ciągle mysle co bedzie dalej. Masz wspaniały styl pisania co mi sie bardzo podoba. Przyjemnie sie czyta twoje opowiadanie! Akcja jest świetna a bohaterowie wprost cudowni! Czy jest juz ship dla Jai'a i Maddie? Moze Jaddie? Haha! Kocham to ff. Czekam na next i weny życzę! Buziaczki. <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytelniczka Koko już kiedyś też wpadła na nazwę tego shipu i własnie brzmiało Jaddie. Jeżeli chcecie możecie ich tak nazywać, jak najbardziej :)
      http://empire-fanfiction.blogspot.com/2014/08/rozdzia-15.html?showComment=1407363883017#c6495646517226773212

      Usuń
  6. O tak, ja też jestem strasznie zadowolona^^ w ogóle takie jeej... *-* cieszcie się, że Jai poznam, wreszcie, swoją mamę. To było takie słodkie.... Hah. Uwielbiam całe to ff a każdy kolejny rozdział jest... Jest nieziemski!
    Do następnego
    N:***

    OdpowiedzUsuń
  7. O jaaaasa. Cudo!

    OdpowiedzUsuń
  8. Idealny!!
    Czekam na następny hxcdospwjfjgkfodkd
    @PALVMCCANN

    OdpowiedzUsuń