Siedziała wpatrując się tępo w jeden punkt. Jak za mgłą słyszała głosy ludzi zgromadzonych wokół, którzy próbowali do niej dotrzeć. W jej umyśle panowała pustka. Informacja, jaką otrzymała ze szpitala całkowicie wstrząsnęła jej światem wewnętrznym, do tego stopnia, że wyłączyła się na zewnętrzne bodźce. Niedowierzanie ogarnęło ją w całości. Zaczęła kręcić głową, aby wyrzucić z siebie usłyszane niedawno słowa pielęgniarki. Ian Montgomery zmarł dzisiejszego dnia. Maddie poczuła łzy, które nie potrafiły znaleźć ujścia z jej oczu. Czuła bolesny uścisk, który pogłębiał się z każdą minutą. Kiedy straciła matkę doświadczyła takiego samego stanu. Wszystko wokół zaczęło być dla niej tak bardzo przytłaczające. Skuliła się w fotelu i objęła dłońmi ramiona.
Lynn, która próbowała za wszelka cenę dodzwonić się do Jai'a, co chwila spoglądała na Maddie badawczym wzrokiem. James, siedzący obok brązowowłosej pocierał ze zdenerwowania swoje kolana. Dziewczyna nie była w stanie zastanawiać się, dlaczego znajduje się on w mieszkaniu jej przyjaciółki. Teraz nie miało to dla niej najmniejszego znaczenia.
Cisza panująca w mieszkaniu Lynn była dla Maddie nie do zniesienia. Dziewczyna wstała z zajmowanego przez siebie miejsca i ruszyła w kierunku drzwi wyjściowych słysząc za sobą wołanie Lynn. Na podjeździe od razu zauważyła doskonale znany jej samochód. Chciała uniknąć towarzystwa Jai'a, by nie musieć widzieć, jak sam zmaga się z odejściem Ian'a. Wiedziała, że jej ojciec był dla bruneta równie ważny. Zamknęła szybko drzwi i pobiegła w stronę sypialni Lynn. Przekręciła klucz w zamku i siadła na chłodnej podłodze.
-Maddie? - Usłyszała z korytarza.
-Zostaw mnie James. Chce być sama - odpowiedziała słabo zanosząc się płaczem.
-W porządku - usłyszała, jak chłopak zsunął się po drewnianej powłoce i usiadł na podłodze.
Dziewczyna przymknęła oczy i nie była już w stanie kontrolować dłużej swojego żalu. Nie wiedziała, ile czasu spędziła w pokoju przyjaciółki. Nie zdawała sobie sprawy z tego, jak długo izolowała się od otoczenia, kryjąc przed światem w mieszkaniu Lynn.
Mijał kolejny dzień, w którym Maddie siedziała na sofie okryta kocem. W jej uszach utkwione były niewielkie słuchawki, z których płynące dźwięki muzyki zakłócały ciszę panującą w mieszkaniu. Maddie nie pojawiała się w pracy. Kiedy Jai lub James przyjeżdżali do niej, dziewczyna powtarzała swój schemat ukrywania, zamykając się w sypialni. Nie chciała z nikim rozmawiać. Pomimo tego, iż jej przyjaciółka nie raz próbowała do niej dotrzeć, Maddie kompletnie odcięła się od innych.
~~~~
-Jutro dzień pogrzebu. - usłyszał przypomnienie Lynn, która siedziała naprzeciw niego przy stole. Brunet spojrzał na przyjaciółkę smutnym wzrokiem.
Chłopak przeżywał równie mocno śmierć swojego wspólnika. Nie dosyć, że na głowie miał problemy związane z ślubem Aleksandry, dodatkowo przyszło mu samemu prowadzić firmę. Czuł się wykończony fizycznie i psychicznie. Nie widział Maddie na własne oczy od dwóch dni. Martwił się o nią szalenie, ponieważ zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczyna w wieku dwudziestu lat straciła już oboje rodziców. Wiedział też, co czuje po stracie ojca, ponieważ sam stracił swojego. Jai nie pamiętał swojej matki, ponieważ odeszła, gdy był malutkim dzieckiem. Tata nigdy nie wyjaśnił mu, co się z nią dzieje, a chłopak jakoś nie specjalnie chciał ją odnaleźć. Nie mógł pojąć, jak mogła ich zostawić. Zdawał sobie sprawę, że Maddie nie chce wychodzić do pracy, a tym bardziej, że nie chce wracać do pustego mieszkania ojca.
Kiedy Lynn udała się do łazienki, brunet zajrzał do salonu, w którym spała Maddie. oparł się plecami o ścianę i wpatrywał się przed siebie. Przyzwyczajając swój wzrok do ciemności, obserwował kontury sofy ustawionej przodem do niego. Słyszał oddech Maddie i jej ciche westchnięcia przez sen. W pewnym momencie dziewczyna przewróciła się na drugi bok okrywając szczelniej kocem. Chłopak chciał podejść bliżej, aby zobaczyć, czy śpi, jednak po chwili rozmyślań usłyszał cichy szloch. Wiedział, że dziewczyna sama musi poradzić sobie ze stratą, jednak chciał jej w tym pomóc. Chciał być blisko niej, choć bał się jej odrzucenia.
Kiedy chłopak usłyszał, że Lynn wyszła już z łazienki ruszył w jej stronę.
-Pójdę już. Jutro ciężki dzień przed nami. - przetarł dłonią twarz, po czym wsunął ręce do kieszeni spodni. - Uważaj na nią. - wskazał podbródkiem na salon, więc Lynn przytaknęła mu głową.
-A ty uważaj na siebie. - oznajmiła przytulając go do siebie.
~~~~
Jak w transie witała kolejnych gości, którzy zmierzali ku kaplicy cmentarnej. Mijający ją ludzie patrzyli na nią z żalem. Większości z nich Maddie praktycznie nie znała. Były to zapewne jakieś osoby związane ze sprawami biznesowymi. Na myśl o przejęciu po ojcu Empire Hotel dziewczyna skrzywiła się. Przecież, jako jego zastępczyni ledwie dawała sobie radę. Nie wyobrażała sobie, że może zająć fotel właściciela hotelu. Poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń, więc uniosła wzrok ku górze. Jai spojrzał na dziewczynę i przytulił ją do siebie. Poczuła, jaki był spięty.
-Dziękuję ci, że zająłeś się tym wszystkim. - powiedziała, na co odpowiedział jej cichym mruknięciem.
-Notariusz twojego ojca chce się z tobą widzieć.
-Proszę cie, nie dzisiaj. - oznajmiła kręcąc głową.
-Kiedy będziesz gotowa.
-Maddie. - usłyszała głos swojej przyjaciółki, więc odsunęła się od bruneta i spojrzała w jej stronę. - Ksiądz chce już zaczynać.
-Tak, już idę.
Pogrzeby dla niektórych bywają bardzo ciężkie i smutne. Maddie stojąc obok księdza spoglądała na trumnę z ciałem jej ojca. Drewniana skrzynia powoli zagłębiała się w wykopie niknąc wszystkim z oczu. Maddie trzęsącą się dłonią, wrzuciła do ciemnego otworu czerwona różę. Lynn przytuliła przyjaciółkę do siebie kładąc podbródek na jej ramieniu. Mówiła coś pocieszającego, lecz słowa nie docierały do jej umysłu. Przed oczami zaczęły pojawiać się czarne plamki, których starała się pozbyć zaciskając mocno powieki. Kiedy kapłan skończył ceremoniał pogrzebowy wszyscy zaczęli rozchodzić się. Jai stanął obok Maddie i ścisnął delikatnie jej dłoń.
-Wszyscy będą czekać w Empire Hotel. - oznajmił spoglądając przed siebie.
-Jeśli nie chcesz tam jechać... - zaczęła Lynn
-I tak muszę się tam pojawić. - dziewczyna uśmiechnęła się smutno i ruszyła za przyjaciółmi.
Kiedy dotarli pod hotel, Maddie zauważyła jakiegoś mężczyznę ubranego w całości w czerń. Stał oparty o elewację budynku i wpatrywał się w wejście do hotelu. Maddie skupiła się na jego wyglądzie. Zmarszczyła brwi przyglądając mu się z daleka i nie wiedziała, skąd go zna. Ciemne, lekko kręcone włosy układały się we wszystkich możliwych kierunkach na jego głowie. Pomimo tego, iż oczy zakryte były okularami przeciwsłonecznymi, dziewczyna miała wrażenie, że mężczyzna jest jej znajomy.
-Jesteśmy. - usłyszała głos Jai'a, więc odwróciła w jego stronę głowę i doznała szoku.
Spojrzała jeszcze raz w kierunku tajemniczego mężczyzny, który zniknął już z pola jej widzenia i ponownie na bruneta. W tamtym momencie wydawało jej się to niedorzeczne, ale mogła przysiąc, że był on łudząco podobny do Jai'a.
Ciekawe ciekawe... szkoda, że Ian umarł :c Mam przeczucie, że to Luke pojawił się przed hotelem, ale nie jestem do końca pewna :) Pozdrawiam i życzę weny ;)
OdpowiedzUsuńDo końca zastanawiałam się, czy go uśmiercić w opowiadaniu, czy utrzymać w długiej śpiączce, jednak potem, będzie pewne powiązanie z testamentem i jego wolą, więc musiało się to tak tragicznie potoczyć. :)
Usuńomfg luke
OdpowiedzUsuń