-Kochana, zjedz coś - usłyszała głos swojej przyjaciółki z drugiego końca stołu.
Lynn urządziła wczoraj małą awanturę Danowi, za co, wraz z Ianem zostali wyproszeni z pokazu. Po wszystkich tych wydarzeniach postanowiła zostać na noc u Maddie, aby nieco ją weprzeć. Niestety z marnym skutkiem, ponieważ dziewczyna ciągle winiła siebie, za całą tą sytuację. Na szczęście udało jej się odzyskać sukienki, które zaprojektowała jej mama. Dwie kreacje wieczorowe wisiały w jej garderobie, z dala od rąk niepowołanych osób. W głębi duszy kryło się uczycie zwycięstwa nad Nathanem, jednak dziewczyna nie potrafiła cieszyć się z tego. Czuła, że w każdej konfrontacji z tym człowiekiem jest na przegranej pozycji. Z zamysłu wyrwał ją dźwięk telefonu, który wibrował na stole.
-Nie odbierzesz? - Usłyszała pytanie Lynn.
-Ojciec wydzwania do mnie cały czas. Aż dziwne, że nie przysłał kogoś, aby mnie sprawdzili - wzruszyła ramionami.
Lynn bez zastanowienia chwyciła komórkę w swoje dłonie i odebrała połączenie. Podczas, gdy rozmawiała przez telefon z Ianem, Maddie ruszyła w kierunku salonu. Ułożyła się wygodnie na sofie i zakryła twarz ręką. Westchnęła w głębi duszy czując, jak przyjaciółka siada obok niej i kończy połączenie.
-Tak przekażę jej. Do widzenia panie Montgomery - dodała z uśmiechem i rozłączyła się. - Twój tata planuje zabrać nas dzisiaj na obiad do restauracji - usłyszała i przewróciła oczami.
Odkąd mieszka z ojcem wspólne posiłki zawsze mają miejsce w restauracjach. Nie licząc niektórych, wyjątkowych przypadków, kiedy zostanie przygotowane coś w ich kuchni. Kiedy Maddie była młodsza jej mama zawsze dbała, aby dziewczyna zdrowo się odżywiała, a mówiąc "zdrowo" miała na myśli domową kuchnię i potrawy przyrządzane przez gosposię. W LA jej życie wyglądało inaczej. Nie mieszkała w domu, lecz na najwyższym piętrze Empire Hotel, która służyła jako mieszkanie jej ojca. Nie jadła domowych posiłków, przygotowanych przez służbę, lecz dania serwowane w restauracji przez pracowników jej ojca. Wieczorami mama Maddie zawsze znajdowała czas, aby porozmawiać z córką, natomiast ojciec zaszywał się w swoim gabinecie przenosząc pracę do domu. Jeśli można to tak nazwać, bo w sumie on mieszkał w miejscu pracy. Dziewczyna rozumiała, że musi przyzwyczaić się do tego życia, ponieważ jej ojciec nigdy jej nie wychowywał. Zawsze dzieliła ich ogromna odległość, a wakacje które u niego spędzała nie wyglądały tak, jak powinien wyglądać czas wolny ojca z córką. Ian w pracy, Maddie na zakupach. Ian w pracy, Maddie z Lynn. Ian w pracy, Maddie na plaży. Nic dziwnego, że dziewczyna miała lepsze stosunki z mamą niż z ojcem. Nie oznacza to jednak, że go nie kochała. Kochała go bardzo, przecież był jej ojcem, lecz dopiero teraz zaczynała odczuwać jego rodzicielskie poświęcenie. Tęskniła jednak za Londynem. Tęskniła za mamą.. I w tamtym momencie chciała polecieć do swojego rodzinnego miasta. Wstała z sofy, aby odnaleźć Lynn, która poszła otworzyć drzwi.
-Co ty tutaj robisz? - Usłyszała jej oskarżycielki głos i zatrzymała się w salonie.
-Przyszedłem zobaczyć, co z Maddie - brązowowłosa nie mogła rozpoznać tego głosu. Zdecydowanie należał do mężczyzny, lecz dziewczyna pierwszy raz go słyszała.
-Wszystko w porządku. Szkoda twojej fatygi - w głosie Lynn dało się wyczuć odrobinę kpiny, na co Maddie przewróciła oczami i wyszła naprzeciw tej dwójce.
-Cześć - przywitała się mierząc wzrokiem postać młodego mężczyzny, który uśmiechnął się do niej czarująco.
-Witaj Maddie, tak? - Upewnił się wskazując na nią.
-Tak, Maddie, miło mi - uścisnęła jego dłoń. - A ty jesteś..
-James - chłopak ukłonił się nieznacznie, na co Lynn prychnęła zakładając ręce na piersi.
-Co cię do mnie sprowadza, James?
-Wracam właśnie od twojego taty. Opowiedział mi co się zdarzyło wczoraj wieczorem. Bardzo mi przykro - dodał, a Maddie westchnęła. Czy każdy musiał jej to przypominać, kiedy ona chciała tak bardzo o tym zapomnieć?
-Taa, dzięki za troskę.
-Właśnie - wtrąciła się Lynn - Do zobaczenia Yammouni - dodała otwierając na oścież drzwi.
-Och nie bądź dla mnie taka niemiła - oznajmił wpatrując się z uśmieszkiem w Lynn.
-Dla ciebie, zawsze. - odgryzła się.
-Może wam przeszkadzam?
-No co ty, Maddie. Właściwie to moglibyśmy gdzieś wyjść. Mieszkasz tutaj już od niespełna roku, a nam nie dane było się jeszcze poznać.
-Właściwie to nie wiem, kim tym w ogóle jesteś.
-Nikim ważnym w twoim życiu Maddie, wierz mi - zapewniła ją przyjaciółka, a brązowowłosa zauważyła jej lekkie zdenerwowanie.
-W twoim na pewno - mruknął do Lynn zerkając na nią z ukosa. - To jak Maddie?
-Właściwie nie mam żadnych ciekawych zajęć na dzisiaj - wzruszyła ramionami.
-Róbcie sobie co chcecie - machnęła rękami Lynn i udała się do pokoju przyjaciółki.
~~~~
-Przepraszam za Lynn, nie wiem, co ją ugryzło - oznajmiła Maddie, kiedy oboje wyszli już z Empire Hotel.
-Spoko, przyzwyczaiłem się.
-To wy się znacie?
-Oj, znamy się i to bardzo dobrze.
-Nie chcę znać szczegółów? - Zapytała widząc jego uśmiech.
-Kiedyś przespaliśmy się - wzruszył ramionami.
-I mówisz to tak po prostu?
-Lynn to niezła laska - przyznał - Leciała na mnie - Maddie przewróciła oczami. - Pewnej nocy, na urodzinach Jai'a to się stało. Rano musiałem udać się na uczelnie, bo groziło mi zawalenie roku. Lynn myślała, że ją zaliczyłem i olałem - wzruszył ramionami - Może to i lepiej, że tak myśli.
-Kiedy to było? - Zapytała zamyślona - To znaczy, kiedy Jai ma urodziny? - Poprawiła się szybko widząc jego zdziwione spojrzenie.
-Trzeciego maja. Jesteśmy już - zauważył drzwi do baru i otworzył je dla dziewczyny. - Panie przodem.
-Dziękuję - Maddie uśmiechnęła się i weszła do środka lokalu.
Uderzył ją cytrynowy zapach unoszący się w powietrzu. Okrągłe stoliki ustawione były wzdłuż przejścia do baru, do którego ta dwójka od razu się skierowała. Oprócz wysokiego mężczyzny, który właśnie wycierał ściereczką szklankę nie było tutaj nikogo innego. Po założonym zamówieniu przez Jamesa w postaci dwóch martini, oboje udali się do jednego ze stolików i pogrążyli w rozmowie dotyczącej osoby Jamesa. Brązowowłosa zauważyła, że chłopak lubił o sobie opowiadać. Był bardzo otwarty, co sprawiło, że w bardzo krótkim czasie poznała już większość jego życiorysu.
-Czyli znasz Jai'a od praktycznie piaskownicy.
-Zgadza się - przytaknął pochylając się nad stolikiem z założonymi na jego blacie rękami.
-A Lynn poznałeś krótko potem? - Kolejne potwierdzenie. - Jakim cudem nigdy się nie poznaliśmy?
-Wiesz, jestem bardzo zapracowanym człowiekiem - zaśmiali się oboje.
-Hej, właśnie! Nie powinieneś być teraz na uczelni? - Zauważyła Maddie.
-Jeśli rodzice się dowiedzą będę stracony - udał przerażenie - Poważnie, jeszcze trzy lata i wolność. Własne decyzje, własne mieszkanie, własne życie..
-No cóż, mi nie jest do tego śpieszno.
-Bo jesteś chowana pod kloszem. Nie obraź się za to, co powiem, ale nie potrafisz myśleć przyszłościowo - dziewczyna westchnęła doskonale zdając sobie z tego sprawę. - Wizja usamodzielnienia przeraża cię, co? - zapytał uśmiechając się lekko.
-Masz rację - przyznała ze smutkiem. - Zawsze to mama była przy mnie, pomagała mi. Teraz, gdy jej nie ma muszę być wspierana przez ojca. Potrafię wyobrazić sobie, że za kilka lat będę miała pracę, może męża i dzieci, ale całkowicie nie umiem począć działań w tym kierunku. Tak bardzo cieszyłam się, gdy dostałam pracę u Dan'a i zobacz, czym to się skończyło. To była chyba jedyna rzecz, na której się znam, a w rzeczywistości i tak się na to nie nadaję.
-Puki co jesteś młoda, więc korzystaj z życia i nie smuć się! - Zaśmiał się głośno unosząc jej podbródek palcem. - Pijemy dalej - odparł ochoczo przywołując ręką barmana.
~~~~
-Nie wierzę, że to robię.
-Przecież to twoja przyjaciółka.
-Tak oczywiście - przyznała Lynn. - Ale jest tam też ten idiota i jemu też muszę pomóc.
-Odpuść mu - zasugerował Jai wjeżdżając na parking przed barem.
-Nigdy w życiu - rzuciła i weszła do środka lokalu od razu zauważając roześmianą i totalnie pijaną Maddie oraz James'a.
-No to pięknie - usłyszała komentarz Jai'a, który stanął obok niej.
-Kiedyś przespaliśmy się - wzruszył ramionami.
-I mówisz to tak po prostu?
-Lynn to niezła laska - przyznał - Leciała na mnie - Maddie przewróciła oczami. - Pewnej nocy, na urodzinach Jai'a to się stało. Rano musiałem udać się na uczelnie, bo groziło mi zawalenie roku. Lynn myślała, że ją zaliczyłem i olałem - wzruszył ramionami - Może to i lepiej, że tak myśli.
-Kiedy to było? - Zapytała zamyślona - To znaczy, kiedy Jai ma urodziny? - Poprawiła się szybko widząc jego zdziwione spojrzenie.
-Trzeciego maja. Jesteśmy już - zauważył drzwi do baru i otworzył je dla dziewczyny. - Panie przodem.
-Dziękuję - Maddie uśmiechnęła się i weszła do środka lokalu.
Uderzył ją cytrynowy zapach unoszący się w powietrzu. Okrągłe stoliki ustawione były wzdłuż przejścia do baru, do którego ta dwójka od razu się skierowała. Oprócz wysokiego mężczyzny, który właśnie wycierał ściereczką szklankę nie było tutaj nikogo innego. Po założonym zamówieniu przez Jamesa w postaci dwóch martini, oboje udali się do jednego ze stolików i pogrążyli w rozmowie dotyczącej osoby Jamesa. Brązowowłosa zauważyła, że chłopak lubił o sobie opowiadać. Był bardzo otwarty, co sprawiło, że w bardzo krótkim czasie poznała już większość jego życiorysu.
-Czyli znasz Jai'a od praktycznie piaskownicy.
-Zgadza się - przytaknął pochylając się nad stolikiem z założonymi na jego blacie rękami.
-A Lynn poznałeś krótko potem? - Kolejne potwierdzenie. - Jakim cudem nigdy się nie poznaliśmy?
-Wiesz, jestem bardzo zapracowanym człowiekiem - zaśmiali się oboje.
-Hej, właśnie! Nie powinieneś być teraz na uczelni? - Zauważyła Maddie.
-Jeśli rodzice się dowiedzą będę stracony - udał przerażenie - Poważnie, jeszcze trzy lata i wolność. Własne decyzje, własne mieszkanie, własne życie..
-No cóż, mi nie jest do tego śpieszno.
-Bo jesteś chowana pod kloszem. Nie obraź się za to, co powiem, ale nie potrafisz myśleć przyszłościowo - dziewczyna westchnęła doskonale zdając sobie z tego sprawę. - Wizja usamodzielnienia przeraża cię, co? - zapytał uśmiechając się lekko.
-Masz rację - przyznała ze smutkiem. - Zawsze to mama była przy mnie, pomagała mi. Teraz, gdy jej nie ma muszę być wspierana przez ojca. Potrafię wyobrazić sobie, że za kilka lat będę miała pracę, może męża i dzieci, ale całkowicie nie umiem począć działań w tym kierunku. Tak bardzo cieszyłam się, gdy dostałam pracę u Dan'a i zobacz, czym to się skończyło. To była chyba jedyna rzecz, na której się znam, a w rzeczywistości i tak się na to nie nadaję.
-Puki co jesteś młoda, więc korzystaj z życia i nie smuć się! - Zaśmiał się głośno unosząc jej podbródek palcem. - Pijemy dalej - odparł ochoczo przywołując ręką barmana.
~~~~
-Nie wierzę, że to robię.
-Przecież to twoja przyjaciółka.
-Tak oczywiście - przyznała Lynn. - Ale jest tam też ten idiota i jemu też muszę pomóc.
-Odpuść mu - zasugerował Jai wjeżdżając na parking przed barem.
-Nigdy w życiu - rzuciła i weszła do środka lokalu od razu zauważając roześmianą i totalnie pijaną Maddie oraz James'a.
-No to pięknie - usłyszała komentarz Jai'a, który stanął obok niej.
-Cześć kochana! - Krzyknęła Maddie zauważając przyjaciółkę. Podnosząc rękę do góry wylała przez przypadek zawartość kieliszka, który stał obok niej. Oboje z Jamesem zaczęli się śmiać, jak opętani widząc przeźroczystą ciecz spływającą ze stolika.
-Cześć kochana - odpowiedziała Lynn podchodząc do nich bliżej. - Chodź, zabierzemy cię do domu.
-Z nim nigdzie nie jadę - wskazała palcem na bruneta i pokręciła głową. - On nie trzyma rąk na kierownicy - pożaliła się
-Co? - Zaśmiał się James spoglądając na przyjaciela, a on jedynie spojrzał w górę wypuszczając z płuc powietrze.
-Jedziemy - zażądał brunet klepiąc przyjaciela w ramię.
Lynn chwyciła brązowowłosą za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia. Kilka osób, które znajdowały się o tej porze w lokalu spoglądały na nich. Maddie zdawała się jednak tego nie zauważać. Jej uwaga skipiała się na bezpiecznym dotarciu do wyjścia, bez konieczności upadku. Dumna z siebie weszła do samochodu uśmiechając się, co nie uszło uwadze Lynn.
-Dobrze się czujesz? - Zapytała siadając obok przyjaciółki, na co ta pokiwała potwierdzająco głową.
Jadąc w samochodzie Maddie obserwowała ciemne już ulice LA. Cichy odgłos silnika i chłodne powietrze wydobywające się z klimatyzacji ogarnęły dziewczynę w stan senności. Nie spostrzegła nawet, kiedy James wysiadł z samochodu, by udać się do swojego domu. Skulona na tylnym siedzeniu oparła głowę o zimną szybę i zamknęła oczy. Słyszała głosy Lynn i Jai'a, którzy zaczęli rozmawiać. Po krótkim czasie poczuła, jak unosi się w górę, lecz była zbyt zmęczona, aby zobaczyć, co się dzieje. Kołysała się w rytm czyiś kroków i zrozumiała, że ktoś ją niesie. Uśmiechnęła się do siebie i całkowicie odpłynęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz