EMPIRE FANFICTION JAI BROOKS

Opowiadanie typu fanfiction w roli głównej jai brooks!

MOJE STRONY

POLECAne strony

sobota, 15 marca 2014

Rozdział 4.
    Popychając ręką drzwi wejściowe przeszli próg mieszkania. Maddie podtrzymywała ojca w pasie jedną ręką, a drugą odłożyła klucze na stolik stojący pod ścianą. Kilka kroków za nimi podążał Jai. Kiedy dziewczyna skończyła pracę o siedemnastej, chłopak przyjechał po nią do pracowni projektowej. Oboje zgodnie ustalili, że odbiorą razem Ian’a ze szpitala. Kierując się w stronę salonu mężczyzna westchnął ciężko. 

-Madeline, potrafię sam chodzić. 


-Co nie oznacza, że nie mogę ci trochę pomóc – spierała się. 


-Czy to kurczak? – Zapytał pociągając nosem. 


-Poprosiłam Lynn, aby ugotowała dzisiaj coś na obiad. Wiesz, że marna ze mnie kucharka. Powinieneś najeść się, bo strasznie zmizerniałeś. 


-Dziecko moje drogie, byłem tylko jeden dzień w tym szpitalu.


-I o jeden dzień za dużo – wtrącił się brunet. 


-Po prostu teraz będziesz odpoczywać, nie będziesz się przemęczać, a Jai z przyjemnością przejmie na siebie część twoich obowiązków w Empire Hotel. 


-Nie mogę się na to zgodzić. Ten chłopak już i tak dużo pracuje - brunet uśmiechnął się szeroko. Widać, że lubił być doceniany przez swojego wspólnika. 


-Witaj Lynnette. 


-Dzień dobry panie Montgomery. Cieszę się, że pana widzę. 


-Chodź, pomogę ci nałożyć do stołu – zaproponowała Maddie kierując się w stronę kuchni.


   Kiedy obie zajęte były przygotowywaniem posiłku w międzyczasie Ian i Jai rozmawiali o sprawach dotyczących hotelu. Podczas tej krótkiej nieobecności starszego mężczyzny powstało kilka nieznacznych komplikacji, które natychmiast należało rozwiązać. 


-Zjesz z nami obiad, Jai – oznajmił Ian zasiadając do stołu. 


   Brunet spojrzał na Maddie, która kładła właśnie talerze na stole. Pochwyciła jego spojrzenie i wzruszyła nieznacznie ramionami. W końcu cała czwórka zasiadła do stołu. 


~~~~ 


-Możesz iść odpocząć, tato – zaproponowała Maddie zbierając wraz z Lynn naczynia po obiedzie. 


-Muszę jeszcze omówić kilka spraw z moim wspólnikiem. Jai, zapraszam do mojego gabinetu – wskazał na chłopaka, po czym oboje ruszyli w zamierzonym kierunku. 


   Maddie złapała bruneta za rękę, więc przeniósł na nią swoje spojrzenie. 


-Nie chcę być niemiła, ale proszę cię, nie siedź z nim za długo. On naprawdę potrzebuje odpoczynku. Tym bardziej, jeśli ma wrócić jutro do pracy. 


-Już mnie wyganiasz? – Zapytał, a jeden kącik jego ust uniósł się do góry. 


-Jai – ostrzegła go.


-Pięć minut. 


-Dobrze – zgodziła się puszczając jego rękę. 


-Spodobało ci się, prawda?


-Co mi się miało spodobać?


-Moje dłonie.


   Odwrócił się do niej przodem i wyprostował, co sprawiło, że bez obcasów Maddie poczuła się mniejsza. Lekko zmieszana jego uwagą przerwała ich kontakt wzrokowy skupiając się na obrazie wiszącym na przeciwległej ścianie. Brunet podniósł dłoń do twarzy dziewczyny, lecz ta szybko odtrąciła ją. Jai zaśmiał się i pokręcił głową, po czym ruszył w kierunku gabinetu Ian’a.


-Wiem, że to prawda – rzucił puszczając do niej oczko, na co przewróciła oczami. 


-Maddeline – usłyszała i odwróciła się przodem do swojej przyjaciółki. – Czy ty się rumienisz? 


-Co? Ja? Nie! 


-A te różowe odcienie na twoich policzkach to twój nowy styl malowania – zakpiła.


-Idę do łazienki, zaraz wracam – oznajmiła odchodząc od Lynn.


   Stojąc przed lustrem dokładnie obserwowała swoją twarz. Szeroko otwarte oczy, lekko rozchylone usta i to dziwne uczucie, które zaczynało się w niej budować. Nie odrywając wzroku od swojego odbicia w lustrze odkręciła kurek, a zimna woda zaczęła moczyć jej ręce. Przymknęła powieki i po chwili przypomniał jej się ciepły dotyk dłoni Jai’a. Oprzytomniała i zakręciła kran. Chwyciła ręcznik i zaczęła mocno ścierać z rąk wodę. Odetchnęła głęboko i wyszła z łazienki natrafiając na swojego ojca i bruneta, którzy kończyli właśnie swoją rozmowę. 


-Maddie, dlaczego nie przypomniałaś mi, że jutro jest ten cały pokaz mody? – Zapytał Ian wpatrując się w córkę. 


-To już jutro.. – westchnęła. – Tak, to już jutro! – Oprzytomniała – Będziesz na nim, prawda? To odciągnie cię od pracy, rozerwiesz się trochę. Może poznasz nowych ludzi – zasugerowała kładąc swój podbródek na jego ramieniu. 


-Mamy zaproszenia, nie pamiętasz? – Odezwał się Jai.


-Nie mówiłam do ciebie. 


-Maddeline – usłyszała upomnienie ze strony ojca, na co przewróciła oczami. 


-Do zobaczenia jutro – brunet uścisnął dłoń Ian’a, po czym puścił oczko do Maddie. W tamtym momencie dziewczyna czuła, że naprawdę mógłby już przestać to robić. 


~~~~ 


    Brązowowłosa witała kolejnych gości zapraszając ich na ustawiane przy wybiegu krzesła. Odbierała kolejne zaproszenia wrzucając je do torebki zawieszonej na nadgarstku i odhaczała kolejne nazwiska. Czuła, jak stopy odmawiają jej posłuszeństwa. Oczywiście była przyzwyczajona do chodzenia w butach na obcasie, ale nie do takich wysokich szpilek. Zdecydowanie była większa niż niejedna kobieta w tym pomieszczeniu. Stojąc już dobre dwie godziny we wejściu, czuła się bardziej zmęczona, niż po całym tygodniu pracy w salonie u Dana. 


-Moja słodka mała Madd – usłyszała i podniosła ku górze wzrok. – Nie poznajesz mnie? – Zamarła uświadamiając sobie, kto właśnie przed nią stał. 


-Nathan – pisnęła cicho cofając się o krok do tyłu, jednak mężczyzna przyciągnał ją do siebie. 


-To takie cudowne, że dla mnie pracujesz – powiedział wprost do jej ucha.


    Dziewczyna poczuła nie tylko jego palący oddech, ale również i dłonie, które trzymały ją w tali. Momentalnie strąciła je ze swojego ciała i odepchnęła byłego narzeczonego swojej matki. Wspomnienia sprzed roku wróciły do niej w ułamku sekund i odtworzyła je na nowo w swojej głowie. Zaczęła nią potrząsać, aby zablokować kolejne obrazy napływające do jej myśli. 


-Zawsze byłaś ode mnie zależna – oznajmił blondyn mierząc jej postać swoim wzrokiem. –Zawsze musiałem cię wspierać finansowo. 


-Nigdy dla ciebie nie pracowałam – zdobyła się na wypowiedź. - Jestem zatrudniona przez kogoś innego.


-Och mówisz o moim zaufanym pracowniku i przyjacielu Dan’ie? – Zakpił chwytając w swoje palce kosmyk jej włosów. – Kochaniutka, on tylko nadzoruje mój pokaz tutaj na miejscu. To ja jestem właścicielem tego wydarzenia, tych ciuchów i dosłownie wszystkiego, co tutaj się znajduje. Och, czy wspomniałem już o moich kreacjach końcowych?


-To na pewno nie są twoje projekty. 


-Oczywiście, że nie. Przez te wszystkie lata, chciałem tylko jednego. Chciałem mieć całkowitą kontrolę nad twoją matką. I popatrz – uśmiechnął się unosząc obie ręce do góry. – Udało się! Po jej śmieci dostałem firmę, oczywiście w fatalnym stanie, a to za twoją przyczyną oraz kontakty Lydii. Wiesz, czego tak naprawdę mi brakowało? Tej tajemniczej linii ubrań, która miała podbić świat. Nigdy mi jej nie pokazała, ponieważ miała należeć do ciebie.


-Co? – Zapytała nie będąc w stanie rozumieć, co do niej mówił. 


-Twoje pojawienie się u Dan’a było moją ostatnią prostą do kariery projektanta. Wystarczyło wyciągnąć jedynie od ciebie te projekty. Dałaś mi je jak na tacy – zaśmiał się jej w twarz. 


-Ty jej nigdy tak naprawdę nie kochałeś, a ona rozbiła swoją rodzinę, dla ciebie! – Oznajmiła czując, jak łzy napływają jej do oczu. 


-Kochałem ją bardziej niż ci się wydaje – wysyczał zbliżając się do Maddie. Ta upuściła torebkę z zaproszeniami i cofnęła się o kilka kroków w tył. – Kochałem w niej to poświęcenie dla pracy, które miała. Nie mogła marnować się jako jakaś kura domowa, opiekując się córeczką i mężusiem! Rozbicie ich małżeństwa było pierwszym krokiem, jaki udało mi się zrobić – Maddie potrząsnęła głową nie dopuszczając do siebie jego słów. – Nie potrafiłem jedynie pozbyć się ciebie – dodał z wyraźnym ubolewaniem. – Kiedy zginęła straciłem wszystko, nad czym tak ciężko pracowałem. 


-Nad rujnowaniem nam życia?


-Nad swoją karierą, idiotko! Ale prędzej, czy później wszystko staje się sprawiedliwe. Czyż to nie one? – Zapytał odtykając palcami sukienek wiszących na wieszakach, które zostały przygotowane do prezentacji. W tym samym momencie Maddie zauważyła, że oboje znaleźli się w garderobie. – Dobra z ciebie pracownica Madd – uśmiechnął się i zniknął za drzwiami. 


   Dziewczyna osunęła się po ścianie i usiadła na podłodze trzęsąc się ze zdenerwowania i złości. 


-Maddie? – Usłyszała głos Jai'a, który pojawił się w pomieszczeniu. Widząc dziewczynę podszedł do niej i przykucnął. – Co ci się stało? – Zapytał unosząc do góry jej podbródek. Zauważył, jak pierwsze łzy spływają po policzkach dziewczyny, których nie była już w stanie kontrolować. 


-Zabierz mnie stąd, proszę.


~~~~ 


    Masowała swoje dłonie patrząc tępo w jeden punkt przed sobą. Nie mogła zrozumieć, jak Dan mógł wykorzystać ją do czegoś takiego i dla kogoś takiego jak Nathan. Temu człowiekowi zależało tylko na sławie i rozbudowaniu swojej branży. Szkoda tylko, że zaczął budować swoją karierę kosztem innych, opierając się na tym, co stworzyła Lydia. Maddie wiedziała, że nigdy nie wybaczy sobie straty jej firmy i projektów. Czuła się winna i w rzeczywistości tak właśnie było. Chciała udowodnić ojcu, że potrafi sama o siebie zadbać, a tak naprawdę pokazała samej sobie, jaka jest naiwna i nieogarnięta. Postanowiła, że już nigdy więcej nie pozwoli sobie, aby podobna sytuacja miała kiedykolwiek miejsce. 


-Wypij to – zobaczyła przed sobą papierowy kubek wypełniony czarną kawą,  trzymany przez bruneta. – Jesteś cały dzień na nogach i pewnie nic nie jadłaś. 


-Wątpię, czy w tym momencie mi to pomoże – zerknęła na parującą ciecz i pokręciła głową. 


    Jai westchnął lekko podirytowany. Nawet w sytuacji, kiedy dziewczyna jest smutna potrafi zachowywać się jak uparte dziecko. Nie chciał jednak jej dokładać, więc odłożył kubek na bok i usiadł obok Maddie.


-Gdzie mój ojciec? – Zapytała krzyżując ręce na piersi.


-Już tutaj jedzie.


-Nie przyjechaliście razem?


-Jak widać – dziewczyna przewróciła oczami i wstała. – Dokąd idziesz? – Zapytał ruszając za nią. 


-Nie pracuję już dla Dan’a.


-Dlaczego? Co się znowu stało?


-Znowu ja się stałam i moja głupota, ale wątpię, czy chciałbyś to wysłuchiwać.


-Słuchaj, znalazłem cię zapłakaną, więc chyba coś poważnego się stało, prawda? – Zapytał chwytając ją za ramię i odwracając w swoją stronę.


    Dziewczyna przeniosła wzrok za niego i skupiła się na sylwetce Dan'a, który pojawił się naprzeciw nich. 


-Maddie, co tutaj robisz? Nie powinnaś przyjmować zaproszeń? – Zapytał podchodząc bliżej nich.


-Nie wierzę, że mogłeś to zrobić.


-Ale co zrobić? 


-Nie udawaj – zaśmiała się gorzko. – Wiedziałeś o planie Nathana, tak? Dlatego zgodziłeś się przyjąć mnie, jako swojego pomocnika. Wiesz co? Mam nadzieję, że oboje odniesiecie swój pieprzony sukces. I mam ogromną nadzieję, że już więcej się nie zobaczymy – dodała wymijając go. 


-Ale..


-A i jeszcze jedno.. To, zabieram ze sobą – dodała zabierając ze sobą sukienki zaprojektowane przez jej matkę. 


    Mężczyzna zrobił krok w stronę dziewczyny, lecz na jego drodze pojawił się Jai. Dan spojrzał na tą dwójkę mrużąc gniewnie oczy. 


-Nie do zobaczenia Dan – powiedziała wychodząc z pokazu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz