Wesołych Świąt Bożenarodzeniowych i szczęśliwego, nadchodzącego roku 2015!
Zwolniła nieco kroku, kiedy znaleźli się w dobrze znanym jej miejscu, które ostatnio często odwiedzała. Luke szedł spięty za nią, a raczej był ciągnięty za rękę, którą kurczowo trzymała w silnym uścisku. W porównaniu z jej drobną dłonią, Luke'a wydawała się ogromna. Jednak Maddie łatwo mogła przytrzymywać ją w miejscu, zanim jego palce wysunęły się spod jej skóry. Chłopak zaparł się i stanął w miejscu obserwując napis nad ogromną, czarną bramą wejściową, który głosił iż znajdują się na cmentarzu. Maddie zatrzymała się gwałtownie i spojrzała na Brooksa z wyrzutem. Podeszła krok w jego stronę i szarpnęła go za ramię, kiedy nie spuszczał wzroku z napisu.
-Luke? - odezwała się cicho i dopiero wtedy chłopak przeniósł na nią swoje spojrzenie.
Ponownie ruszyła przed siebie spoglądając przez ramię na chłopaka. Ten po chwili nieśpiesznie poszedł za nią chowając dłonie do kieszeni spodni.
Maddie przystanęła nad nagrobkiem swojego ojca i w ciszy odmówiła krótką modlitwę, po czym przeżegnała się i westchnęła ciężko.
-To mój tata. Zmarł niedawno. Podejrzewam, że krótko po twoim przyjeździe tutaj. - spojrzała na niego, jednak on unikał jej wzroku. - W dniu jego pogrzebu w moim życiu zabrakło całej mojej rodziny. Moja mama zmarła dwa lata temu. Dzisiaj nie mam ani jednego z rodziców. Uwielbiałam moją rodzicielkę. Była dla mnie przykładem, wsparciem i najlepszą przyjaciółką. Mieszkałam z nią po rozwodzie rodziców. Była obecna w moim życiu praktycznie cały czas. Ojca znałam mniej. Właściwie nie znałam go w ogóle. Czasami przyjeżdżałam do niego na wakacje, które polegały na tym, że on był zajęty swoim hotelem, a ja imprezami, zakupami i spotkaniami z Lynn. Kiedy mama odeszła byłam durna nastolatką, całkowicie niezdającą sobie sprawy z tego, że świat dookoła mnie się wali. Nie wiem - wzruszyła ramionami - Może nie chciałam tego zauważyć. Może wypierałam myśl, że jej już nie ma. Popadłam w długi, z których wyciągnął mnie Ian. Nasze relacje nie były ściśle bliskie. On nadal dużo pracował, a ja nadal roztrwaniałam pieniądze. Dopiero, gdy dowiedziałam się, że jest chory, dotarło do mnie, że mogę stracić drugiego rodzica. Kiedy zmarł załamałam się. Może nie z żalu. Jasne odczuwałam smutek i ogromną tęsknotę, bo mimo wszystko zdążyłam się do niego przywiązać. - uśmiechnęła się śledząc wzrokiem płytę nagrobku ojca. - Załamałam się, bo zrozumiałam, że straciłam szansę na lepsze poznanie go. Na zawiązanie z nim więzi, jakie powinna mieć córka z tatą.
-Ja nie mam zamiaru załamać się, ponieważ nie zdażyłem poznać swojego ojca. - odparł Luke.
-Nie mam na myśli twojego ojca. - przewróciła oczami. - Mam na myśli twojego brata.
-A co? - zaśmiał się - Jai schodzi już z tego świata?
-Nawet tak nie mów. - uderzyła go w ramię, a po chwili chłopak spoważniał. - Wszyscy tracimy bliskich ludzi. Oni odchodzą od nas bezpowrotnie i zbyt szybko, a my mamy zbyt mało czasu, aby polepszyć nasze relacje z nimi. Masz okazję poznać swojego rodzonego brata i pokazać mu, jakim wartościowym człowiekiem jesteś. Dobrze wiem, że pod tym cwaniackim uśmieszkiem i upierdliwym charakterem kryje się dobry Luke, który w głębi serca nie chce zniszczyć brata.
Luke spojrzał w oczy Maddie, jednak wydawał się być nieobecny, a myślami błądził całkowicie gdzieś indziej. Dziewczyna nie odezwała się przez kilka dłuższych chwil dając chłopakowi czas do namysłu. Wiedziała, że jeśli sama nie pokieruje starszym Brooksem, bracia nigdy nie nawiążą przynajmniej neutralnych relacji między sobą. Zdawała sobie też sprawę, że Luke był jedyną rodziną dla Jai'a. Oczywiście oprócz ich mamy, o której starszy bliźniak nie chciał im nic mówić.
-Chciałabym spotkać się z twoją mamą. - powiedziała spuszczając wzrok na swoje dłonie.
-Po co? Chcesz się na mnie poskarżyć? - zaśmiał się, jednak dziewczyna nie odpowiedziała - Maddie? - zapytał unosząc lekko jej podbródek, aby na niego spojrzała.
-Wszyscy potrzebujecie się nawzajem, a ja, jako obserwator, najlepiej zdaję sobie z tego sprawę.
-Zależy ci na moim bracie. - stwierdził utrzymując z nią kontakt wzrokowy - W przeciwnym razie nie starałabyś się tak bardzo dla niego.
-Uwierz mi, że staram się dla nas wszystkich.
-A co, jeśli ją stracę? - zapytał niemal tak cicho, iż Maddie miała trudności z usłyszeniem jego pytania.
Dopiero po chwili dotarło do niej, co tak naprawdę czuł Luke. Ten chłopak z całych sił bał się o to, że jego rodzicielka może zostawić go dla jego brata. Bał się, że ich mama może poświęcić całą swoją uwagę, czas i miłość dla Jai'a, jak kiedyś zrobił to ich ojciec Morris. Bał się, że jego dotychczasowe życie, które było dla niego ogromnym utrapieniem w przeciwieństwie do życia brata, może stać się jeszcze bardziej skomplikowane. Jednak Maddie wiedziała, że Luke z jakiegoś powodu zdał się na czyn, jakim było przyjechanie tutaj. Coś musiała go zmusić do postawienia czoła Jai'owi. Coś, czego sam nie mógł kontrolować i coś, co sprawiło, że znalazł się własnie w tym miejscu, gdzie zapewne przysięgał sobie, że nigdy się nie znajdzie. W miejscu, u boki jedynego brata, którego starał się nienawidzić tak bardzo.
-Nigdy nie stracisz jej miłości. Ona cie wychowała, dbała o ciebie w cieżkich chwilach swojego życia.
-Nie możesz tego wiedzieć.
-Zaufaj mi. - szepnęła przyciągając go do siebie i zamykając w mocnym uścisku ramion.
Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, z tego, że ciało Luke'a drży.
~~~~
Zasiadła przy swoim biurku i uśmiechnęła się do siebie. Dzisiejsza wizyta na cmentarzu była inna niż wszystkie Dała nadzieję. Nadzieję, na to, że los ludzi wokół niej może się wreszcie ułożyć pomyślnie. Luke obiecał, że zastanowi się nad całą tą zaistniałą sytuacją. Co więcej, obiecał jej, że przemyśli swoje zachowanie, które, jak sam przyznał, nie jest godne gratulacji. Po krótkiej wizycie na grobie Morrisa oboje udali się do Empire, gdzie czekały na nich obowiązki i kolejne problemy do rozwiązania. Maddie wiedziała, że Jai będzie wściekły, gdy dowie się, że ona i jego brat zniknęli razem z hotelu. W tej chwili jednak niewiele się tym przejmowała, ponieważ wiedziała, że jeszcze kiedyś Jai jej podziękuje. Zabrała się za swoją pracę, kiedy nagle drzwi do jej biura otworzyły się i do środka wszedł nie kto inny jak sam młodszy Brooks. Maddie spojrzała na niego krótko i wróciła wzrokiem w papiery, gotowe do wypełnienia. Przesunęła długopisem po śnieżnobiałych kartkach, całkowicie ignorując postać Jai'a. Brunet podszedł szybkim krokiem do jej biurka i ułożył na jego powierzchni płasko dłonie. Zawisł nad Maddie, która dalej skupiała się na swojej pracy.
-Maddeline. - zaczął, na co westchnęła. - Powiedz mi z łaski swojej, dlaczego i dokąd z nim wyszłaś?
-Wybacz Jai, ale to nie twój interes.
-Sama masz do mnie pretensje, kiedy znikam z Empire, w sprawach służbowych - dodał unosząc do góry palec - a teraz uważasz, że to nie moja sprawa, kiedy widzę cię, gdy wychodzisz gdzies z nim na kilka godzin?
-Na góra dwie godziny. - poprawiła jego wypowiedź siadając wygodniej na fotelu.
-Nie ważne. Gdzie z nim byłaś?
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, Brooks.
-Sama mnie do niego spychasz, Maddie.
-Ja? - zaśmiała się robiąc niewinną minę.
-Nie widzisz, jak bardzo mnie to męczy?
-Niby dlaczego?
-Może dlatego, że jestem zazdrosny. - odparł pewnie i bez wstydu ilustrując uważnie jej twarz.
Maddie poruszona jego szczerym wyznaniem spojrzała na niego z lekko otwartymi ustami. Nie była w stanie zdać się na jakąkolwiek odpowiedź, więc po prostu milczała.
-Jai. - pokręciła energicznie głową.
-Cholera, Maddie! Po prostu się przyznaj!
-Do czego mam się przyznać, Brooks?
-Do tego co czujesz.
-Nie muszę się przed tobą tłumaczyć.
-Przecież oboje dobrze wiemy, że coś do mnie czujesz.
-Słucham? - zaśmiała się wracając do swoich obowiązków.
Jai odetchnął nerwowo i podszedł do niej odsuwając fotel od biurka.
-Co robisz? - zapytała wytracona z równowagi jego nagłym czynem.
-Tu i teraz. - odparł pewnie. - Powiedz to.
-Nie będziesz mi rozkazywał, Jai.
-No dalej, wyrzuć to z siebie.
-Posłuchaj. - zaczęła podnosząc się z miejsca i stając na równi z nim. - Zachowujesz się, jak opętany. Wróć do swoich obowiązków i daj łaskawie mnie również pracować.
-Do jasnej cholery spaliśmy ze sobą! - krzyknął tracąc już cierpliwość. - Zaraz będziesz musiała podjąć najważniejszą w swoim życiu decyzję, a teraz tak po prostu mnie olewasz i wychodzisz gdzieś z nim? - zapytał wskazując na drzwi, a w jego oczach dostrzegła niepewność. Jeszcze nigdy nie widziała na jego twarzy takiego wyrazu desperacji.
-Skoro nie chcesz poświęcić się tylko dla fotel właściciela Empire Hotel, to dlaczego tak bardzo zależy ci na tym ślubie?
-Bo cię kocham! - wyznał, chwytając się za głowę, a ciężki oddech wyswobodził się z jego ust.
Maddie spięła się momentalnie i z niedowierzaniem wpatrywała się w Jai'a, który starał się łapać powietrze, jakby miało go zaraz zabraknąć Dopiero o chwili wydawało się że dotarło do niego, co właśnie powiedział na głos. Opuścił luźno dłonie wzdłuż ciała i zawiesił nisko ramiona. Widać, że w końcu wyznał coś, co już wcześniej chciał z siebie wyrzucić.
-Mówisz tak, bo razem spaliśmy? - zakpiła.
-Jesteś niemożliwa. - odparł z niedowierzaniem na jej pytanie.
-Mogę? - usłyszeli za sobą i oboje odwrócili się za siebie dostrzegając Luke'a.
Jai zmierzył jego postać morderczym wzrokiem, jednak chłopak starał się tego w ogóle nie zauważyć. Spojrzał na Maddie uważnym wzrokiem i przygryzł dolną wargę.
-Nie teraz. - usłyszał słowa Jai'a, które kompletnie zignorował.
-Przemyślałem to wszystko i masz rację. - powiedział Luke spoglądając na dziewczynę. - Wyjedź ze mną.
-Co? - zapytali zgodnie Jai i Maddie z lekkim niedowierzaniem na jego prośbę.
__________________________________________
Kto za nimi nadąża? Bo ja na pewno nie :)
Pozdrawiam Was serdecznie i dziekuję za komentarze oraz odwiedziny, kochani! xx
o powiedział że ją kocha i było nią tak cholernie zazdrosny, a co do Luka to ja za nim nie nadążam
OdpowiedzUsuńMasz rację, ja za nimi nie nadążam. Podziwiam Jai`a za tą odwagę i pewność, z jaką wyznał jej miłość. Trzymam kciuki za tą dwójkę. Ciekawa jestem, co miał na myśli Luke mówiąc, że chce, aby Maddie z nim wyjechała... Interesujący rozwój wydarzeń.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam!
Zapraszam do siebie na świątecznego one shota :) your-perfect-imperfections-ff.blogspot.com
Moje serce skoczyło, kiedy Jai powiedział, że ją kocha. O mój Boże!
OdpowiedzUsuńPowoli przestaje nadążać za tym wszystkim, ale nie przeszkadza mi to.
A Luke pod koniec to już w ogóle mnie zaskoczył. Jedno wielkie WOW!
Muszę podkręcić tempo, bo czas naszym bohaterom szybko ucieka. Luke w końcu musi zrozumieć, czego tak naprawdę chce, Maddie musi podjąć słuszną decyzję, która nie zniszczy nikogo z jej otoczenia, a Jai.. Jai musi uporać się ze swoimi emocjami i zrozumieć, że nie tylko on może coś stracić.
UsuńTen rozdział jest piękny (': to na cmentarzu... Przeszłaś samą siebie. Zaczynam rozumieć Luke'a. A Jai jest cudny <3 nie mogę się doczekać aż wyjaśni się co miał na myśli Luke mówiąc Maddie żeby z nim wyjechała. Na stałe? Czy tylko odwiedzić jego matkę? Czekam na next! ^_^
OdpowiedzUsuńDo następnego
N:***
Jej bardzo mi sie podoba ten rozdział chyba najlepszu ze wszystkich. ! ♥
OdpowiedzUsuńTaki niesamowity rozwój wydarzen. Oj Maddie , Maddie musisz zdecydowac czego tak naprawde chcesz! Po prostu co moge napisac kocham cie !!!! Jestes zajebista a!! Do nexta !!
Ps. A tak przy okazji masz ustalony jakis dzien kiedy bys dodawala rozdzialy bo tak tp nie wiem kiedy zagladac a tak to wiem w ktrory dzien. Bo z niecierpliwością czekam i codziennie po kilka razy zagladam.cY dodalas.cos. jesli nie to ustal bo tak.ciazko wiedziec kiedy cos dodajesz ok to tyle .. buuziaki ;)
Nawet ja nie znam dnia ani godziny, kiedy moja wena twórcza o sobie przypomni i zdołam napisać rozdział :D
Usuńszkoda, bo naprawdę nie wiem kiedy czekać ;/ jejku normalnie kiedy czekam na Twój rozdział i go dostaje to normalnie ciesze sie jakby wygrała milion :P
UsuńW zasadzie nie jestem fanką zespołu w którym jest Jai, ale przeczytałam prolog i tak mnie zaciekawił, że.. cóż, oto jestem, haha. Historia mi się podoba, to muszę przyznać. Bohaterów wykreowałaś świetnie, wątki opisywanie są naprawdę dobrze. Teraz jest strasznie dużo ff o niczym, takie wiesz - lanie wody. A tutaj tego nie ma, dlatego z pewnością jeszcze zajrzę. :)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam: http://wicked-fanfic.blogspot.com/