EMPIRE FANFICTION JAI BROOKS

Opowiadanie typu fanfiction w roli głównej jai brooks!

MOJE STRONY

POLECAne strony

niedziela, 28 września 2014

Rozdział 17.
   Wychyliła się zza biurka Amelii i sięgnęła po leżące na nim dokumenty. Maddie postanowiła zatrudnić Luke'a jako pracownika w Empire. Miała nadzieję, że chociaż na chwilę sprawa z pojawieniem się brata Jai'a zejdzie na dalszy plan listy problemów. Dziewczyna przeglądała drobny druczek wypisany na białych kartkach przez Brooksa doszukując się miejsca jego urodzenia. Obok daty urodzin nie było żadnej wzmianki o miejscu jego urodzenia. Rozczarowanie od razu można było wyczytać z jej twarzy, wiec zawiesiła nisko ramiona i spojrzała na obecny adres zamieszkania chłopaka. Wyciągnęła telefon z kieszeni swoich spodni i porównała zapisane numery. W dniu pogrzebu Ian'a, Maddie zapisała adres pod którym zniknął tajemniczy chłopak, który był bardzo podobny do jej wspólnika. Teraz okazało się, że był to jego brat bliźniak, a adresy zamieszkania zgadzały się. Do nazwy ulicy, Maddie dopisała numer mieszkania, pod którym można było znaleźć starszego Brooksa. Ponieważ biuro świeciło już pustkami, a to za sprawą skończonej przez wszystkich pracy, Maddie chwyciła w dłonie kluczyki do samochodu i postanowiła złożyć niezapowiedzianą wizytę u swojego nowego pracownika.
   Uwzględniając fakt, że mieszkanie znajdowało się kilka przecznic dalej, droga do niego minęła bardzo szybko. Maddie wyszła z samochodu zamykając go i udała się pod elewację budynku, na którym widniały zapisane przez nią cyfry. Otworzyła ogromne, drewniane drzwi, których gruba warstwa farby olejnej odchodziła w niektórych miejscach. Zimna, metalowa klamka nie chciała początkowo ustąpić pod naporem jej dłoni, jednak w końcu drzwi uchyliły się, a ona zajrzała niepewnie do środka. Weszła do niewielkiego, chłodnego korytarza, z którego pięły się w górę betonowe schody, prowadzące zapewne do mieszkań. Jej uwadze nie umknęła wielka, ciemna pleśń, która znajdowała się w rogu jednej ze ścian. W powietrzu unosił się ciężki zapach wilgoci, który stawał się coraz uciążliwszy. Maddie wspięła się po schodach na górę rozglądając się dookoła. Jedynym źródłem światła w korytarzu były malutkie żarówki umieszczone na ścianach. Pomieszczenie od razu wydawało się przygnębiające i bardzo zaniedbane. Dziewczyna ponownie spojrzała na wyświetlacz swojego telefonu i zapamiętała numer mieszkania Luke'a. Kiedy dotarła pod odpowiednie drzwi zawahała się chwilę z uniesioną do góry pięścią. W ostateczności zapukała głośno w drewnianą powłokę mając w głowie przygotowaną przemowę na spotkanie z chłopakiem. Wszystkie słowa umknęły jej, kiedy drzwi otworzył ogromny mężczyzna odziany w szary, porozciągany podkoszulek na ramiączkach i dresowe spodnie. Między zębami Maddie dostrzegła tytoń, który przeżuwał w buzi. Kiedy ją zobaczył uśmiechnął się szeroko i mrugnął porozumiewawczo w jej stronę.
-Słucham maleńka. - zapytał robiąc krok w jej stronę, na co ona momentalnie cofnęła się do tyłu.    Mężczyzna od razu wyczuł jej obawę i w wyrazie jego twarzy Maddie dostrzegła coś, co wcale jej się nie spodobało.
-Jest Luke? - zapytała spoglądając ponad jego ramię do wnętrza mieszkania.
   Mężczyzna uniósł brwi ku górze i zaśmiał się gardłowo.
-Maleńka, tutaj nie mieszka żaden Luke. Ja jestem Ron. - wyciągnął w jej stronę rękę.
   Maddie spojrzała na nią niepewnie, lecz  uścisnęła ją słabo.
-Chyba pomyliłam mieszkania, przepraszam. Nie powinnam była przychodzić. - wyjaśniła na wydechu wyciągając dłoń z mocnego uścisku mężczyzny.
-Ależ mi wcale nie przeszkadza, że właśnie do mnie trafiłaś. - pociągnął ją do siebie, przez co podeszła kilka kroków bliżej.
   Powstrzymała się od paniki, czując natarczywość nieznajomego. Jej dłoń ciągle znajdowała się w uścisku mężczyzny i Maddie zaczynała się powoli niecierpliwić. Czuła, że w razie problemów nie poradzi sobie z siłą jaka emanowała od niego. Zaczynała żałować że przyszła tutaj, aby spotkać się z Brooksem, który, jak się okazało, nawet tutaj nie mieszkał.
-Muszę już iść. - powiedziała niemal szeptem siłując się z ręką mężczyzny, który widząc jej opór zaśmiał się nisko.
-Ron, jest w porządku. - usłyszała za sobą znajomy głos i ogromna ulga oblała jej ciało.
   Mężczyzna spojrzał za jej plecy i skrzywił się niezadowolony z pojawienia się Brooksa.
-Kazałeś nikomu nie mówić...
-Ona jest ze mną. Możesz już odpuścić.
   Maddie dostrzegła kątem oka, jak Luke staje obok niej i kiwa w stronę mężczyzny. Ten od razu puścił dłoń dziewczyny i cofnął się do mieszkania.
-Nie chciałem problemów. - uniósł do góry obie ręce w geście niewinności i zniknął wewnątrz mieszkania zamykając za sobą drzwi.
   Maddie wpatrywała się przed siebie i dopiero ciche chrząkniecie chłopaka przywróciło ją na ziemię. Odwróciła się przodem do niego i z całych sił uderzyła go w ramię.
-A to za co? - zapytał cofnięty pod wpływem jej nagłej reakcji.
-Co to był za typ?! Już myślałam że siłą mnie tam wciągnie!
-Nie krzycz. Nie powinno cie tutaj być. - zauważył unosząc ku gorze brwi.
   Maddie wyprostowała się i uciekła wzrokiem na swoje dłonie. Westchnęła cicho i starała przypomnieć sobie wcześniej ułożoną kwestię w głowie. Sięgnęła ręką do swojej torebki i wydobyła z niej umowę, jaką chłopak rano podpisał zatrudniając się w Empire. Luke spojrzał na białe kartki, które trzymała przed sobą, po czym przeniósł zdziwiony wzrok na dziewczynę.
-Zauważyłam kilka niedociągnięć. - zaczęła - W dokumentach brakuje kilka informacji o pracowniku.
-Na przykład jakich?
-Daty podpisania dokumentu w jednym miejscu, miejsca urodzenia, takie niuanse. - dodała wzruszając lekko ramionami.
-Mogłem to dopisać jutro w pracy. - oznajmił krzyżując ręce na piersi i unosząc znacząco brew. - Poza tym, wyciąganie dokumentów z firmy jest bardzo złe, panno Montgomery.
-Pozwolisz, że sama będę decydować, gdzie i kiedy zabieram dokumenty z mojej firmy.
   Maddie spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczyma, aby wyśledzić najmniejszą reakcję chłopaka na jej słowa. Czuła, że nazwanie Empire "jej" firmą, może dać mu wiele do myślenia. Przecież istniał jeszcze współwłaściciel w postaci jego brata Jai'a. Oczywiście w teoretycznej wersji. O praktyce na chwilę obecną nie należało głośno mówić.
-Nie powinniśmy rozmawiać o tym tutaj. - oznajmił Luke, rozglądając się dookoła.
-Przecież tutaj mieszkasz. - przewróciła oczami - Podobno. - dodała spoglądając na niego znacząco.
   Chłopak uśmiechnął się jedynie i schował ręce do kieszeni swoich dresowych spodni. Dopiero teraz Maddie zwróciła uwagę na jego ubiór. Luke odziany był w szerokie dresowe spodnie i ciemną bluzę z kapturem. W niczym nie przypominał jej pracownika sprzed kilku godzin. Jego włosy sterczały we wszystkich kierunkach ukazując na głowie istny nieład. Maddie pomyślała, że wystarczyłby jeden ruch dłoni, aby przeczesać je palcami, doprowadzając do względnego porządku. Myśl o dotykaniu jego włosów sprawiła, że sama złapała się na zbytnim wpatrywaniu w wygląd chłopaka. Luke zdawał się również zauważyć jej zachowanie, ponieważ spojrzał na nią marszcząc brwi. Kiedy przygryzła lekko wargę uśmiechnął się.
-Zapraszam cię do siebie.
-Już zaczynałam myśleć, że jesteś bezdomny.
-Wydawało się, że myślałaś o moim mieszkaniu i o tym, aby się w nim znaleźć.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz. - chłopak zaśmiał się i ruszył wolnym krokiem przed siebie.
   Maddie uczyniła podobnie kierując się za jego sylwetką. Kiedy znaleźli się na zewnątrz budynku zmarszczyła brwi, ale w ciszy kontynuowała swoją wędrówkę. Luke podszedł do metalowych schodów znajdujących się obok budynku, a Maddie od razu rozpoznała okolicę. Przypomniała sobie dzień, w którym śledziła chłopaka i dotarła w dokładnie to samo miejsce. Brooks wspiął się na jeden ze schodków i po chwili znalazł się wyżej od niej. Maddie zmierzyła wzrokiem pierwszy stopień, który znajdował się prawie metr nad ziemią. Wiedziała, że nie poradzi sobie z wdrapaniem się na górę, tym bardziej w szpilkach, jakie na sobie miała. W takich sytuacjach przeklinała swoje upodobanie do tych własnie butów.
-Daj rękę. - usłyszała z góry i spojrzała na Luke'a.
   Wyciągnęła przed siebie dłoń i poczuła, jak chłopak ciągnie ją w swoją stronę. Drugą dłonią chwyciła metalową poręcz i po chwili stanęła obok niego. Uśmiechnęła się do siebie, w pełni zadowolona z tego, że czyn ten wydał się łatwiejszy niż wyglądał. Odgarnęła włosy na tył pleców i odetchnęła głęboko. Luke ruszył w górę metalowych schodów, które bardziej przypominały zejście przeciwpożarowe niż wejście do mieszkania. Kiedy oboje znaleźli się na samym ich szczycie, chłopak otworzył metalowe drzwi nawet nie przekręcając w nich klucza. Wskazał ruchem ręki, aby Maddie weszła do środka i kiedy to uczyniła jej oczom ukazało się niskie pomieszczenie z kilkoma małymi oknami. Po prawej stronie przy wejściu dostrzegła misternej konstrukcji stolik, który lada chwila miał rozpaść się na części. W głębi dostrzegła ogromny stół oraz jedno krzesło, kuchenkę gazową i kilka blatów. Pod oknami znajdował się ogromny materac, który zapewne miał służyć chłopakowi za łóżko. Pomimo tego iż to duże pomieszczenie było tak ubogo wyposażone, Maddie dostrzegła w nim coś na kształt przytulnego mieszkanka, w którym można było ukryć się przed całym światem.
-Przyjemnie. - oznajmiła rozglądając się dookoła.
-Nawet sobie nie żartuj. To rudera. - przyznał wskazując ręką na wnętrze.
-Dlaczego podałeś w dokumentach adres zamieszania tego człowieka.
-Tak jakby to poddasze należy do niego i ma ten sam numer. Jest częścią jego mieszkania w kamienicy, jednak jak widzisz całkowicie nie nadaje się do życia tutaj.
-Więc dlaczego tutaj mieszkasz? - Luke nie odpowiedział na jej pytanie i bez słowa podążył w stronę kuchenki.
-Napijesz się czegoś? - zapytał odwrócony do niej tyłem.
-Nie, dziękuję. - odparła grzecznie obserwując, jak chłopak napełnia metalowy czajnik i stawia go na kuchence. - Naprawdę, przyszłam tylko dopełnić te papiery. - Chłopak spojrzał na nią krótko przez ramię i odrzucił na bok pudełko zapałek.
-Przyszłaś mnie sprawdzić.
-Po co miałabym to robić? - zaśmiała się obejmując dłońmi swoje ramiona.
-Jai ma coś wspólnego z twoją wizytą? - zapytał podejrzliwie dokładnie ją obserwując.
-Co? Nie. On nawet nie wie, że tutaj jestem i lepiej żeby się nie dowiedział.
-Dlaczego?
-Wypełnisz je? - zapytała kładąc na stole dokumenty.
   Dostrzegła lekko pogniecioną kartkę papieru, na której widniała jakaś deklaracja. Zanim zdążyła doczytać jej treść do końca, chłopak zabrał kartkę z jej oczu i zgniótł w ręce, po czym wyrzucił do plastikowego kubła oczywiście pudłując.
-Jai chciał cię spłacić? - wywnioskowała z początku treści, jaką zdołała przeczytać.
-To nie twoja sprawa.
-To jest moja firma i chyba mam prawo wiedzieć.
-Moja, twoja, nasza, wasza... ciągle słyszę to samo.
-Czy Jai oferował ci jakiekolwiek pieniądze? - ponowiła pytanie wpatrując się w niego zaciętym wzrokiem.
-Tak. - usłyszała po chwili i wzięła głęboki wdech. - Co? Twój wspólnik nie poinformował cię o swoich planach? Spokojnie, nie mam zamiaru przyjąć jego pieniędzy. I jeżeli ty również przyszłaś z taką sugestią, to tylko straciłaś czas. Tak szybko się mnie nie pozbędziecie.
-Nie przyszłam tutaj oferować ci jakąkolwiek spłatę i nie wierzę, że Jai próbował to zrobić za moimi plecami.
-Więc po co przyszłaś?
-Chcę porozmawiać. - odparła cicho wpatrując się z powagą w jego oczy.

___________________________________

Na blogu pojawiło się logo nagrody LIEBSTER AWARD i autorzy blogów, którzy nominowali Empire! Naprawdę bardzo Wam dziękuję za to, Angie xx

4 komentarze:

  1. Wiem doskonale,że Luke za pewne dużo namiesza tutaj,ale osobiście go polubiłam.
    I z jednej strony mi go żal. Mhmm..Jai ma konkurencje. Heh. Wspominałam już,że kocham Maddie? Nie,no to mówię. Stworzyłaś świetną postać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu boskie, po prostu świetne postacie. Twój styl pisania jest cudowny dzięki temu się fajnie czyta :)

    Zaprasza również do mnie: http://vampireandmillionaire.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń