EMPIRE FANFICTION JAI BROOKS

Opowiadanie typu fanfiction w roli głównej jai brooks!

MOJE STRONY

POLECAne strony

wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 1.

   Siedziała opierając swoje plecy o fotel, a w dłoniach nerwowo obracała długopis. Bała się podnieść wzrok na ojca, wiedząc, że w każdej chwili może się rozpłakać, a tego nie chciała. Nie chciała pokazywać, jak bardzo w tej chwili ją rani, bo wiedziała, że miał rację. Od małego mieszkała wraz z matką, która nigdy jej niczego nie odmawiała. Była rozpieszczana na każdym kroku i przyzwyczajana do luksusowego życia. Po jej śmierci żyła z oszczędności, które w zastraszającym tempie kończyły się. Kolejni ludzie z otoczenia jej matki informowali Maddie o konieczności podjęcia jakiś działań związanych z jej firmą. Dziewczyna nie chciała jednak nikogo słuchać i nie dopuszczała do siebie myśli związanych z braniem odpowiedzialności za jakiekolwiek decyzje, które musiała podejmować. W szybkim czasie firmę przejął partner jej matki, który zaczął szantażować Maddie. Coraz większe sumy pieniędzy, które jej pożyczał stawały się nierealne do spłacenia przez, wtedy jeszcze nastolatkę. Kiedy mężczyzna zaczął składać jej niemoralne propozycje dziewczyna wsiadła w pierwszy samolot i poleciła do swojego ojca, do Los Angeles. Jej spokój nie trwał jednak wiecznie, ponieważ już po kilku tygodniach mężczyzna pojawił się w mieście chcąc odzyskać swoje pieniądze. Oczywiście ponownie z pomocą ruszył jej Ian wyciągając córkę z długów. Tamta sytuacja nie wywarła na Maddie żadnego wpływu. Dalej wiodła swoje beztroskie życie, aż do dziś. Odważyła się podnieść wzrok na ojca, który skupiony był na jakiś papierach. Dziewczyna rzuciła okiem na kopertę leżącą na biurku i zmarszczyła czoło.

-To z kliniki? - Zapytała sięgając po kopertę i usłyszała mruknięcie ze strony ojca. - O co chodzi? - Zapytała wpatrując się w jego twarz.

-Maddie - zaczął cicho, po czym odchrząknął. - Nie jestem już młodym człowiekiem, a moje wyniki zdrowotne nie są zadowalające.

-Co ty mówisz? - Przeraziła się pochylając do przodu.

-Spokojnie - zaśmiał się. - Nie odchodzę jeszcze z tego świata. Ale kiedyś taki dzień nastąpi. Kiedy zakładałem tą firmę wraz z moim przyjacielem nie myślałem, że odniesiemy taki sukces. Empire Hotel mieści się na najwyższym miejscu krajowego rankingu hoteli i równie wysokie miejsce na liście światowej. Kiedy mój drogi przyjaciel odszedł z tego świata miał komu powierzyć swoje udziały i majątek. Jai to młody i zdolny chłopak - Maddie przewróciła oczami. - Jest bardzo pracowity, w przeciwieństwie do niektórych rówieśników - spojrzał znacząco na córkę.  - Nawet nie wiesz, jaki jego ojciec był z niego dumny. Kiedy zaczynał studia i zapewne teraz, kiedy prowadzi jego działalność.

-Rozumiem co chcesz powiedzieć - odparła ze smutkiem w głosie i wstała. - Nie daję ci żadnych powodów do dumy.

-Maddeline.. - zaczął, ale mu przerwała.

-Nie, rozumiem cie doskonale. Ja po prostu nie jestem taka, jak Jai. Może i on ma wizję na swoją karierę, może jego ojciec postąpił dobrze przepisując na niego swoje udziały i może chciałbyś mieć takiego syna zamiast takiej córki…

-To nie tak - dziewczyna zacisnęła powieki.

-Ale udowodnię wam wszystkim, że jestem czegoś warta - odparła z mocą nie patrząc nawet na ojca. - Do widzenia tato - rzuciła wychodząc z biura.

-Kogo moje piękne oczy widzą? - Usłyszała złośliwy głos mijanego bruneta, który zmierzał w kierunku jej ojca.

   Dziewczyna nie odezwała się do niego słowem i wyszła z Empire Hotel. Chciała uciec, chciała wrócić do Londynu, chciała znowu zamieszkać z matką, chciała znowu być nastolatką bez problemów, bez konieczności dorastania, bez konieczności pracownia. Wyciągnęła swój telefon po czym szybko wybrała numer swojej przyjaciółki.

-Lynn? - pisnęła do słuchawki  - Musimy się spotkać. Za pół godziny w naszej ulubionej kawiarni. Proszę. - zakończyła połączenie i ruszyła wolnym krokiem przed siebie.


~~~~


   Wpatrując się w okolicę za oknem siedziała w jednej z kawiarni. Jej palce wybijały miarowy rytm o blat stolika. Rozejrzała się po lokalu ilustrując jego wnętrze. Obserwowała, jak pracownice poruszają się między stolikami zbierając zamówienia od klientów. Maddie zacisnęła powieki wyobrażając sobie siebie, jako jedną z tych pracownic. I choć chciała, to nie mogła przekonać się do tego, a co dopiero innych. Wiedziała jednak, że musi. Chciała udowodnić ojcu, że jest coś wartą osobą, a nie rozpieszczoną córeczką. Zaśmiała się do siebie, wiedząc jaka jest prawda. Usłyszała po chwili otwierające się drzwi kawiarni i zobaczyła w nich wchodzącą do środka Lynn.

-Cześć kochana! - Przywitała się całując brązowowłosą w policzek, po czym zajęła miejsce naprzeciw niej. - Więc, co u ciebie?

-Nie najlepiej - westchnęła Maddie, kładąc podbródek na dłoni. - Ojciec postawił mi ultimatum - przewróciła oczami - Anulował wszystkie moje karty. Zażądał, abym znalazła sobie pracę - westchnęła.

-Żartujesz? - Dziewczyna spojrzała na nią otwierając szeroko oczy, na co brązowowłosa pokręciła głową. - Wiesz, w sumie twój tata ma rację - oznajmiła, a Maddie spiorunowała ją wzrokiem. - Zobacz, mogłabyś się usamodzielnić, zamieszkać sama - uśmiechnęła się.

-Ja. Nigdy. Nie. Pracowałam. - Powiedziała przez zaciśnięte zęby.

-Maddie, kiedyś będziesz musiała.

-Wyjdę bogato za mąż - wzruszyła ramionami.

-Zamawiamy coś? - Zapytała Lynn podnosząc rękę do góry, aby kelnerka podeszła do ich stolika.

-Moje środki pieniężne są ograniczone - Przypomniała.

-Ja stawiam - Lynn uśmiechnęła się do przyjaciółki.

~~~~

   Wchodząc do pokoju dziennego rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu czegoś na kształt gazety. Znalazła ją zwiniętą na pół pod szklanym stolikiem. Chwyciła ją w obie ręce przyciskając do klatki piersiowej. Przy schodach zauważyła, jak do mieszkania wchodzi jej ojciec. Przyspieszyła kroku i wbiegła po schodach do swojego pokoju. Nie chciała jakiejkolwiek rozmowy. Postanowiła wprowadzić w życie swój plan. Otworzyła gazetę na ofertach pracy i zaczęła czytać każde ogłoszenie.


~~~~

   Czekając niecierpliwie siedziała na jednym z foteli ustawionych w pomieszczeniu. Zaciągnęła się powietrzem myśląc nad swoją decyzją. Przeglądając wczoraj gazetę nie znalazła żadnej oferty, która mogłaby być warta jej uwagi. Zrezygnowana włączyła komputer i znalazła informację o zbliżającym się pokazie mody. Po krótkiej konsultacji z Lynn, stwierdziły, że na pewno przyda się jakaś pomoc przy organizacji. Maddie posiadała małe pojęcie o modzie. Pomijając godziny spędzone w sklepach, pieniądze (oczywiście nie swoje) wydane na nowe ubrania oraz setki czasopism o modzie, Maddie była w końcu córką kobiety produkującej ubrania. Jej matka stworzyła nawet własną linię, lecz nie zdążyła ją dokończyć. Po krótkiej chwili oczekiwania do pomieszczenia wszedł młody mężczyzna.

-Słucham, w czym mogę pomóc?

-Ja w sprawie nadchodzącego pokazu - uśmiechnęła się delikatnie, po czym weszła do dużego pomieszczenia.

W jego centrum stało białe biurko, na którym leżały różne projekty ubrań oraz plany imprezy. Pod ścianami ustawione było wieszaki z ubraniami oraz manekiny krawieckie.

-W takim razie, w czym mogę pani pomóc? - Zapytał mężczyzna opierając się o biurko.

-Raczej, w czym ja mogę pomóc wam - dziewczyna uśmiechnęła się znacząco. - Nazywam się Madeline Montgomery - wyciągnęła w jego kierunku dłoń, którą uścisnął.

-Dan - rzucił uśmiechając się.

-Zbliża się pokaz mody - kontynuowała. - Pomyślałam, że mogłabym się do czegoś przydać. Wiem, jak dużo jest pracy w przygotowywaniu ubrań.

-Znasz się na tym? - Zapytał Dan.

-Moja mama produkowała ubrania niektórych projektantów w Londynie. Lydia Vanderwall..

-Była twoją mamą? - Zapytał unosząc do góry brew. - Dlaczego nie nosisz po niej nazwiska?

-Od urodzenia mam nazwisko po ojcu. Ale jeśli mi nie wierzysz możesz mnie sprawdzić. Zobaczysz, czy nadaję się do jakieś pomocy.

-Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy?

-Potrzebuje pracy - przyznała spuszczając wzrok na swoje ręce. - To jak?

   Chłopak spoglądał na nią w milczeniu obserwując jej twarz. Maddie starała się wyglądać w pełni przekonująco i kompetentnie, chodź w rzeczywistości dobrze ukrywała swoje zdesperowane. Nie chciała, aby jej pierwsza próba zdobycia pracy okazała się fiaskiem. Poza tym chciała zawitać do Empire Hotel z radosna nowiną.

-Możesz mi pomóc w tworzeniu kreacji finałowej - oznajmił w końcu Dan.

-Naprawdę? - Ucieszyła się klaskając w dłonie.

-Tak, przyda mi się para rąk do pomocy. Ale ostrzegam, że nie będzie łatwo.

-Nie będziesz zawiedziony - przekonała uśmiechając się do niego.

-Wiem - odparł patrząc na nią w nieco tajemniczy sposób.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz