Wpatrywała się w drobne literki, które wręcz raziły ją w oczy głosząc napis “karta zablokowana”. Czuła, jak gorąca krew dociera do jej twarzy zostawiając po sobie oznaki wściekłości. Brązowowłosa spojrzała na kobietę stojącą po drugiej stronie lady mrużąc w wściekłości swoje niebieskie oczy. Obserwowała, jak srebrne nożyczki przecinają jej kartę kredytową na pół. Nie czekając na nic więcej wyszła szybkim krokiem z butiku i skierowała się wprost do Empire Hotel.
Stukot jej szpilek odbijał się głośno o podłogę hotelu, przez który przemierzała szybkim krokiem. Czuła, jak ręce drżą jej ze złości. Kiedy znalazła się na odpowiednim piętrze od razu skierowała swoje kroki w stronę biura jednego z właścicieli hotelu.
-Panno Montgomery - usłyszała głos sekretarki i skupiła na niej swój zacięty wzrok - Pan Montgomery ma bardzo ważne spotkanie.
-Tak. Ze mną. - rzuciła w jej stronę otwierając drzwi do biura ojca, po czym od razu znalazła się w jego wnętrzu.
-Panno Montgomery! - usłyszała za sobą głos blondynki, która pobiegła za nią. - Przepraszam panie Montgomery, ale informowałam, że ma pan ważne spotkanie.
Mężczyzna siedzący za biurkiem na wielkim, czarnym fotelu przeniósł swój wzrok z córki na sekretarkę. Machnął na nią ręką odprawiając ją tym samym za drzwi. Maddie podeszła do mężczyzn skupiając na sobie wzrok obu z nich.
-Żartujesz sobie ze mnie? - zapytała krzyżując ręce na piersi. Zaczęła postukiwać butem o podłogę domagając się odpowiedzi.
Starszy mężczyzna westchnął głośno, wiedząc, co ma na myśli. Odsunął swój fotel podszedł do ściany ozdobionej wielkim obrazem. Potarł swoje skronie i ponownie skupił wzrok na córce.
-Maddeline - zaczął - Poznaj oto mojego prawnika. Pan Dylan McCall. - wskazał ręką na mężczyznę siedzącego przy biurku. Dziewczyna spojrzała na niego unosząc ku górze swoje staranie wypielęgnowane brwi.
-Witam. - mężczyzna wstał wyciągając rękę w stronę młodej kobiety, którą uścisnęła szybko i odwróciła się ponownie w stronę ojca.
-Masz zamiar mi coś powiedzieć? - zapytała
-Tak. - mężczyzna spojrzał na adwokata dając mu do zrozumienia, że może już odejść, co też uczynił zostawiając ich samych. - Już pora, abyś wzięła odpowiedzialność za swoje życie. Masz dwadzieścia lat, za moment staniesz się dorosła i będziesz musiała się usamodzielnić. Ja nie będę wiecznie spłacał za ciebie długi, albo przelewał kolejne kwoty pieniędzy na twoje konto, które przetracisz w pierwszym lepszym sklepie. Pora dorosnąć Maddeline. Dlatego od tej pory masz zacząć szukać pracy.
-Słucham?! - wyszczerzyła na mężczyznę swoje oczy otwierając buzię.
-Masz znaleźć sobie pracę. Masz zacząć zarabiać. Masz usamodzielnić się.
-Ale tato.. - zaczęła, ale od razu przerwał jej.
-Powiedziałem coś! - podniósł głos, na co dziewczyna skrzywiła się.
-A jeśli tego nie zrobię? Wyrzucisz mnie, albo zostawisz? Dobrze wiesz, że nigdy nigdzie na pracowałam.
-To znajdź sobie męża…
Stukot jej szpilek odbijał się głośno o podłogę hotelu, przez który przemierzała szybkim krokiem. Czuła, jak ręce drżą jej ze złości. Kiedy znalazła się na odpowiednim piętrze od razu skierowała swoje kroki w stronę biura jednego z właścicieli hotelu.
-Panno Montgomery - usłyszała głos sekretarki i skupiła na niej swój zacięty wzrok - Pan Montgomery ma bardzo ważne spotkanie.
-Tak. Ze mną. - rzuciła w jej stronę otwierając drzwi do biura ojca, po czym od razu znalazła się w jego wnętrzu.
-Panno Montgomery! - usłyszała za sobą głos blondynki, która pobiegła za nią. - Przepraszam panie Montgomery, ale informowałam, że ma pan ważne spotkanie.
Mężczyzna siedzący za biurkiem na wielkim, czarnym fotelu przeniósł swój wzrok z córki na sekretarkę. Machnął na nią ręką odprawiając ją tym samym za drzwi. Maddie podeszła do mężczyzn skupiając na sobie wzrok obu z nich.
-Żartujesz sobie ze mnie? - zapytała krzyżując ręce na piersi. Zaczęła postukiwać butem o podłogę domagając się odpowiedzi.
Starszy mężczyzna westchnął głośno, wiedząc, co ma na myśli. Odsunął swój fotel podszedł do ściany ozdobionej wielkim obrazem. Potarł swoje skronie i ponownie skupił wzrok na córce.
-Maddeline - zaczął - Poznaj oto mojego prawnika. Pan Dylan McCall. - wskazał ręką na mężczyznę siedzącego przy biurku. Dziewczyna spojrzała na niego unosząc ku górze swoje staranie wypielęgnowane brwi.
-Witam. - mężczyzna wstał wyciągając rękę w stronę młodej kobiety, którą uścisnęła szybko i odwróciła się ponownie w stronę ojca.
-Masz zamiar mi coś powiedzieć? - zapytała
-Tak. - mężczyzna spojrzał na adwokata dając mu do zrozumienia, że może już odejść, co też uczynił zostawiając ich samych. - Już pora, abyś wzięła odpowiedzialność za swoje życie. Masz dwadzieścia lat, za moment staniesz się dorosła i będziesz musiała się usamodzielnić. Ja nie będę wiecznie spłacał za ciebie długi, albo przelewał kolejne kwoty pieniędzy na twoje konto, które przetracisz w pierwszym lepszym sklepie. Pora dorosnąć Maddeline. Dlatego od tej pory masz zacząć szukać pracy.
-Słucham?! - wyszczerzyła na mężczyznę swoje oczy otwierając buzię.
-Masz znaleźć sobie pracę. Masz zacząć zarabiać. Masz usamodzielnić się.
-Ale tato.. - zaczęła, ale od razu przerwał jej.
-Powiedziałem coś! - podniósł głos, na co dziewczyna skrzywiła się.
-A jeśli tego nie zrobię? Wyrzucisz mnie, albo zostawisz? Dobrze wiesz, że nigdy nigdzie na pracowałam.
-To znajdź sobie męża…
Brzmi ciekawie. Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńLove Vicky Brooks