Przemierzała wzdłuż korytarz unosząc do góry głowę, jakby mogła wyczytać z szpitalnego sufitu odpowiedzi na pytania, które krążyły po jej głowie. Dlaczego jej ojciec znowu jest w szpitalu? Dlaczego jego stan zdrowia nagle się pogorszył, skoro wczoraj rano było z nim wszystko dobrze? Dlaczego nikt nie pojawił się jeszcze, aby poinformować ją o wynikach obecnej sytuacji? Jai siedział pochylony do przodu na jednym z krzesełek ustawionych pod ścianą z dłońmi założonymi na karku. Maddie zerknęła na niego i przygryzła wargę. Wiedziała, że chłopak martwi się o Ian'a równie mocno, jak ona. W końcu jej ojciec znał bruneta praktycznie całe życie i można powiedzieć, że chłopak wychował się na jego oczach. Nic dziwnego, że oboje mają tak dobre relacje. Kiedy drzwi jednego z pomieszczeń na piętrze otworzyły się oboje podnieśli wzrok na lekarza, który pojawił się obok nich. Maddie stanęła przed mężczyzną w podeszłym wieku, który ściągnął okulary i spojrzał na nią swoim przemęczonym wzrokiem. Jai momentalnie podniósł się z wcześniej zajmowanego miejsca i również spojrzał wyczekująco na doktora.
-Państwo są rodziną do pana Ian'a Montgomery? - Zapytał wskazują na nich.
-Tak, jestem jego córką. Co z nim, panie doktorze? - Zapytała Maddie.
-Będę szczery - mężczyzna westchnął. - Pani ojciec zemdlał w łazience i miał wiele szczęścia, że nie uderzył głową o coś twardego. Niestety jego mózg był niedotleniony przez większość czasu.
-Co to spowodowało? - Zapytał Jai.
-Obecnie pani ojciec jest w śpiączce - odparł słabo patrząc na Maddie współczującym wzrokiem. Dziewczyna zakryła usta dłonią i skuliła się nieco. - Lepiej będzie, jeśli jego organizm sam poradzi sobie z tym stanem, ale nie wiemy, kiedy się wybudzi.
-O mój Boże - brązowowłosa cofnęła się o krok do tyłu, więc Jai złapał ja w pasie przytrzymując przy sobie.
-Poza tym jego choroba wieńcowa postępuje bardzo szybko. Uciski na sercu są coraz częstsze. Podczas śpiączki będziemy wyprowadzali jego stan z tej choroby, a przynajmniej starali się obniżyć ryzyko zawału. Teraz pozostaje nam jedynie czekać - dodał pocierając ramię dziewczyny. - Jedno z państwa może się na chwilę zobaczyć z pacjentem.
Maddie spojrzała na bruneta przepełnionym łzami wzrokiem.
-Idź ty - odparł cicho i przeniósł wzrok na doktora.
-Dobrze, zapraszam panią. Pielęgniarki pomogą się pani przygotować - wskazał na dwie kobiety znajdujące się wewnątrz pomieszczenia, z którego wyszedł.
~~~~
Opierając głowę o chłodną ścianę przymknął oczy. Jego wspomnienia z dnia wypadku i śmierci ojca powróciły. Znajdował się dokładnie w tym samym szpitalu, w którym był obecnie. Pomimo tego, iż wtedy słowa doktora były całkiem inne, teraz czuł, że znowu traci bliską mu osobę. W końcu Ian był dla niego bliską osobą. Znał go od małego, w sumie całe swoje życie. Po śmierci ojca, mężczyzna stał się dla niego oparciem i pokazywał mu swoje wartości, z którymi chłopak zawsze się liczył i doceniał. Oboje bardzo zbliżyli się do siebie i wzajemnie wspierali po stracie ojca i przyjaciela. Dziś, chłopak nie mógł sobie wyobrazić, że może go stracić. Z całych sił powstrzymał łzy, które cisnęły się do jego oczu. Musiał być silny, co zawsze powtarzał mu Ian. Musiał być silny dla siebie i innych. Tylko jakich innych, skoro wszystkie bliskie osoby umierają i powoli zostaje sam.
-Jai - usłyszał głos Maddie i otworzył oczy. Dziewczyna przykucnęła na podłodze obok i popatrzyła na niego smutnym wzrokiem. - Następnym razem pójdziesz do niego ty.
-Przestań, to twój ojciec - odparł patrząc na swoje dłonie.
-Co nie oznacza, że nie jest dla ciebie ważny i sam nie tratujesz go trochę, jak własnego tatę - brunet spojrzał na nią i dziewczyna od razu dostrzegła łzy kryjące się w kącikach jego oczu.
Nie zastanawiając się nad niczym, dziewczyna wyciągnęła przed siebie dłoń i przesunęła kciukiem po jego policzku, po czym przyciągnęła go do siebie zamykając w uścisku. Jai wsunął głowę w zagłębienie między jej szyją i odetchnął głęboko.
-Odwiedziny już się skończyły, więc musimy wracać do domu - oznajmił odsuwając się od niej po dłuższej chwili.
-Wracajmy - przytaknęła i oboje wstali z podłogi.
~~~~
Otulona grubym kocem wyciągnęła rękę po swój telefon leżący na stoliku obok. Wybrała numer Lynn i zadzwoniła do dziewczyny.
-No cześć kochana - usłyszała, kiedy młoda kobieta odebrała połączenie.
-Lynn.. - zaczęła, ale jej głos się załamał.
-Co się dzieje? - Zapytała momentalnie poważniejąc.
-Tata jest znowu w szpitalu. Zemdlał dzisiaj i teraz jest w śpiączce - wyjaśniła nieudolnie powstrzymując swoje łzy.
-O mój Boże! Zaraz przyjadę, poczekaj kilkanaście minut...
-Nie musisz, naprawdę. Dzwonie, żeby cię poinformować.
-Dziękuję, że zadzwoniłaś. Jak ty się czujesz?
-Boje się. Tak strasznie się boję, Lynn. Już raz straciłam rodzica, nie chcę tego znowu.
-Wiem, kochana, wiem - odparła pocieszającym tonem. - Naprawdę mogę przyjechać.
-Jest już późno, a ja muszę zostać z tym sama.
-Dobrze, ale gdybyś czegoś potrzebowała od razu u ciebie jestem, zrozumiano?
-Tak. Dziękuję.
-Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
-Jesteś kochana.
-No wiem. Jutro zajrzę do ciebie w pracy.
-Dobrze, będę czekać, dobranoc.
-Postaraj się zasnąć - usłyszała i westchnęła cicho kończąc połączenie.
Ułożyła się wygodniej na sofie w salonie i wsunęła w swoje uszy słuchawki podłączone do telefonu. Odtworzyła swoją ulubioną playlistę i zamknęła oczy, ale wcale nie mogła zasnąć, aż nad ranem zmorzył ją krótki sen.
~~~~
Usłyszała dzwonek do drzwi i chwyciwszy torbę ruszyła w ich kierunku. Otworzyła drewnianą powłokę, a jej oczom ukazał się Jai.
-Cześć - odezwał się pierwszy.
-Dzień dobry. Właśnie wychodziłam do pracy, wiec... - wskazała na drzwi.
-Tak jasne - oznajmił robiąc krok w jedna stronę, aby mogła zamknąć za sobą drzwi. - Mam dzisiaj sprawę do załatwienia, związana ze ślubem Aleksandry. Nie będzie mnie dwie, trzy godziny. Po drodze zajrzę do Ian'a. Nie masz nic przeciwko?
-Oczywiście, że nie - uśmiechnęła się lekko, jednak daleko jej było do szczęścia.
-Jeśli chcesz jechać ze mną..
-I tak ktoś z nas musi zostać w Empire Hotel - wzruszyła ramionami. - Wieczorem pojadę do taty - oznajmiła wpatrując się w jego smutny wyraz twarzy.
-Dobrze. To do zobaczenia później - uścisnął ją, po czym szybkim krokiem oddalił się od niej.
____________________________
Rozdział miał być przed świętami, ale cały wielki tydzień byłam chora i nie miałam do niego głowy. W sumie to, co się dzisiaj pojawiło jest dalekie od tego, co chciałam napisać... Nie liczę na to, że te krótkie wypociny mogą się komuś spodobać, ale jeśli przeczytacie, to proszę zostawcie po sobie jakiś ślad pod rozdziałem.
Druga sprawa... Jak widać opowiadanie jest pisane w narracji trzecioosobowej, więc nie zaznaczam w rozdziałach tzw. POV danego bohatera, ale staram się podkreślić, kogo są opisywane przemyślenia. Mam nadzieje, że nad tym nadążacie i to wyłapujecie. ;D
Trzecia sprawa.. Chciałam wam złożyć życzenia z okazji Świat Wielkanocnych! Zdrowych, wesołych, spędzonych w radosnej, rodzinnej atmosferze. Smacznego śniadanka i lanego poniedziałku, tylko nie przesadzajcie z wodą, bo (przynajmniej u mnie) wieje chłodem, a nie chce, abyście miały gorączkę, jak niedawno ja miałam :)
I czwarta sprawa.. Chciałam pozdrowić serdecznie dwie czytelniczki, które ujawniły się pod ostatnim rozdziałem! xx
Coś ty! Rozdział jest po prostu hjshdadjd ♥ Mam nadzieję, że Ian'owi nic nie będzie i wróci do normalnego funkcjonowania i nie umrze. Mam też nadzieję, że relacje Jai'a i Maddie się poprawią i to o wiele :) Również życzę wesołych Świąt Wielkanocnych i lanego poniedziałku :) Pozdrawiam, i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :) xoxo
OdpowiedzUsuńCo ty bredzisz! Rozdział je świetny! Mam nadzieję, że Ian wybudzi się ze śpiączki ;) Oczywiście również życzę Wesołych Świąt Wielkanocnych i lanego poniedziałku. Dziękuję i też pozdrawiam!. xx
OdpowiedzUsuń